^Oczami Liam'a^
- Liam? - usłyszałem za sobą cichy głos. Patrzyłem na Zayn'a, który spojrzeniem nakazywał mi ignorować tę osobę. - Li? - zapytała znów dziewczyna, wnioskuję po wysokim tonie. Tylko jedna osoba dotychczas mnie tak nazywała. Lekko dotknęła moich pleców. Odwróciłem się i ujrzałem bardzo dobrze znaną mi osobę, o której przez tak długi czas starałem się zapomnieć. Kąciki ust Shannon, mojej byłej dziewczyny, uniosły się lekko do góry.
- Tak dużo czasu minęło! Nie zmieniłeś się. - stwierdziła. - Miło cię znów spotkać. - wyszeptała.
Czułem, iż wypełnia mnie złość i żal. Moje uczucia do niej w ciągu kilku miesięcy tak drastycznie się zmieniły. Shann... Nie Liam! Nie możesz jej tak nazywać! Nie po tym, co Ci zrobiła! Więc Shannon była moją pierwszą, wielką miłością. Kochałem ją jak nikogo innego, gotowy byłem oddać za nią życie. Spotykaliśmy się z sobą prawie 3 lata. Wiązałem z nią swoją przyszłość, planowaliśmy ślub. Pamiętam ten dzień jak żaden inny:
"Kwiaty dostarczone do kościoła, obrączki u mojego świadka…
Wszystko układało się idealnie. Dopięliśmy przyjęcie na ostatni guzik.
Siedziałem na ławeczce przed willą moich rodziców. Miałem na sobie czarny garnitur
i eleganckie buty tego samego koloru.
Rozmyślałem o nas, o naszej przyszłości.
W planach mieliśmy dzieci, zakup domku na wsi, sprzeczki z potomkami i wiele
innych. Cieszyłem się z powodu zbliżającej się wielkimi krokami uroczystości,
jednak dręczyły mnie niemiłe myśli.
Moją głowę zajmowało pytanie: Co ona we
mnie widzi? Owszem, byłem w zespole, ale to dopiero się rozkręcało. Nie! Liam, ona
nie zakochałaby się w twoich pieniądzach. Jest inna niż te sztuczne, nieszczere
laleczki, których największym priorytetem zwykle bywa pozyskanie sławy, a
problemem brak funduszy na kosmetyki. To śmieszne. Moja Shannon to ciepła, miła
dziewczyna. Byłem pewien wierności i miłości brązowookiej. Sam pomimo wyjazdów w
trasę NIGDY jej nie zdradziłem i nawet mi to przez myśl nie przeszło. Marzyłem
o codziennym budzeniu się i zasypianiu przy niej.
Szykowała się teraz na nasz
ślub. Pomagała jej w tym przyjaciółka i matka. Mogę się założyć, iż moja
ukochana jest jeszcze w kropce. Ach, te kobiety! Czekałem na Harry'ego, który
miał prowadzić limuzynę i na Zayn'a, mojego świadka.
Bardzo trudny był dla mnie
wybór osoby towarzyszącej mi przy ołtarzu, jednak zdecydowałem, że będzie to
właśnie Malik. Pomimo różnicy charakterów, wspaniale się rozumiemy. Chyba to on
najbardziej mnie zna. Wielkim utrudnieniem okazał się muzułmanizm mojego
przyjaciela. Po podpisaniu odpowiednich dokumentów, a było tego ogromnie dużo,
przeszkoda została pokonana.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos klaksonu. Ujrzałem
przed sobą białą limuzynę. Na jej dachu znajdowały się białe wstążeczki, a
rejestracja zmieniona na napis: „NOWOŻEŃCY”.
- Wsiadaj! – zawołał Hazza. Posłusznie wykonałem polecenie i
już po chwili spocząłem na miękkim, tylnim siedzeniu. Jako jedyny znajdowałem
się z tyłu. – Zestresowany? – zapytał, uśmiechając się łobuzersko.
- Zostaw naszego pana młodego! Jeszcze nam się biedny rozpłacze.
– zażartował Malik. – Wybacz Hazzulkowi. – Zrobił minę kota ze Shrek'a.
- A czy ja mówię, że jestem zły? – odparłem. Posłałem im
uśmiech. – Shannon Payne…. – mruknąłem pod nosem.
- Co ty tam bełkoczesz? – zwrócił się do mnie Styles.
- Tak mi się to podoba. Shannon Payne. – powtórzyłem.
- Ładnie. – przyznali mi rację. Resztę drogi przebyliśmy w
ciszy. Piętnaście minut później stanęliśmy przed naszym blokiem. Powoli traciłem cierpliwość, kiedy z klatki schodowej wyszła moja przyszła małżonka.
Była ubrana w białą, długą suknię. Góra została przystrojona materiałem w stylu koronki, zaś dół puszczony prosto. Jej uszy ozdabiały srebrne kolczyki po babci, a szyję naszyjnik z wisiorkiem "Liam". Dostała je ode mnie na 1 rocznicę... Wspomnienia... Na stopy wsunęła wysokie, białe szpilki. Długie, brązowe, wyprostowane włosy rozwiewał wiatr. Podbiegła do mnie, zarzuciła mi swoje ręce na szyję i wtuliła się we mnie.
- Li. - wyszeptała. Czułem się tak wspaniale w jej objęciach.
- Skarbie, czas już na nas. - przypomniałem Shannon.
Usiedliśmy na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu. Obok mojej narzeczonej przebywała jej świadkowa. Ruszyliśmy, a za nami rodzice Shann. Po jakimś czasie zajechaliśmy pod miejsce zawarcia małżeństwa. Zostawiłem moją ukochaną na zewnątrz, natomiast ja wolnym krokiem podążyłem w stronę ołtarza. Kiedy już stanąłem obok niego, organista zagrał melodię ślubną. W drzwiach ujrzałem najwspanialszą kobietę na świecie w towarzystwie swojego ojca. Kilka minut później pastor wypowiedział słowa:
- Jeśli ktoś jest przeciwny temu małżeństwu, niech odezwie się teraz lub zamilknie na wieki. - Trwała cisza.
Nagle do kościoła wbiegł zdyszany mężczyzna. Miał na sobie czarną koszulkę z obrazkiem marihuany i napisem "Po co chodzić, jeżeli można LATAĆ", ciemne spodnie z jeansu, zielone Vans'y i okulary zerowe. Podbiegł koło nas.
- Nie możesz za niego wyjść! - krzyknął w stronę strojącej obok mnie dziewczyny. - Kocham Cie Shasha. Mówiłaś, że ty mnie też. - szepnął. Stałem tam skamieniały, nie wiedząc co począć. - Shasha? - powtórzył.
- Liam... - zaczęła. Obdarzyłem ją lodowatym spojrzeniem. Spuściła głowę w dół i wpatrywała się w czubki butów. - To... prawda. - oznajmiła, wbijając mi tym tysiące włóczni w serce. Widziałem, iż wypowiedzenie każdego słowa sprawiało jej ból, jednak nie przejmowałem się tym. Co z moimi uczuciami?! Zraniła mnie, jak jeszcze nikt nigdy. - Li... to... był... jeden... może dwa... kogo ja oszukuję! - skrytykowała samą siebie. - Tak... Zdradziłam cie. - wyjaśniła. Kilka łez uciekło mi z oka. (Jeżeli czytasz wpisz w komentarz imię jednej z sióstr Chris'a) Nie, nie uciekły. Ja je uwolniłem.
- Ty sz**to! - wydarli się Zayn, Hazza, Niall i Louis w mojej obronie.
- Powiem ci jedno! Nigdy nie znajdziesz kogoś tak wspaniałego jak on! - krzyknął jej prosto w twarz Malik, po czym przytulili mnie.
Cieszę się, iż mam takich przyjaciół, na których mogę ZAWSZE liczyć...
Kilka dni później Shannon wyprowadziła się z naszego mieszkania, zostawiając po sobie ból i poniekąd pustkę. Ja zaś przebywałem u mojego byłego świadka, a później zamieszkałem razem z resztą w willi. Sprzedałem mieszkanie i wyrzuciłem moją byłą narzeczoną ze wspomnień...."
Miałem ochotę dogryźć jej, dać upust moim uczuciom. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos Horan'a:
- Nie potrzeba nam kłótni. Daddy, nie warto. - poprosił. Zgodziłem się odpuścić, jednak moi przyjaciele nie mieli zamiaru.
- Kogóż widzą moje oczka? - zaśmiał się Zayn, zwracając się do Styles'a.
- Czyżby Shasha? Jak dzieci? - zapytał Harry. Ona ma... Skąd on...?
- Skąd wiesz? - odpowiedziała Shannon, zaś on wybuchnął śmiechem.
- Jesteście nieodpowiedzialni. Było jasne, że prędzej czy później to się stanie. - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Miley i Zayn. - Uśmiechnęła się. Przeszedł przeze mnie nieprzyjemny dreszcz. - Smiley też ma bliźniaki.
- Zayn?! - zdenerwował się mulat. - Miley?! Przecież to świadkowie!
- Tak, nazwaliśmy ich tak, ponieważ to tego dnia rozkwitnęła nasza miłość.
- Czyli powiadasz, że twoja psiapsiółka też ma bliźniaki? Ojej, przecież wy z jednej gliny jesteście ulepione. Obydwie trochę głupie... Co ja wygaduję! Obydwie głupie, obydwie szatynki.... - powiedział Hazza.
- Szatynki? - zapytali Chris i Natalie, spoglądając na blond włosy Murphy. Tym razem odpowiedzi udzielił Tomlinson.
- Przyjaciółka i brat mojej DZIEWCZYNY nie wie o co chodzi... - Podkreślił piąte słowo. Przed opuszczeniem wspólnego miejsca zamieszkania żmija przepowiedziała: "Nigdy nie będziecie mieli dziewczyn. Nie takie debile!". - Widzicie, moi drodzy... Szatynki są zwykle mądre, a ona rozumem nie grzeszy. Więc, żeby nie wzbudzać podejrzeń przefarbowała się. Od blondynki nikt nie oczekuje błyskotliwej odpowiedzi.- wytłumaczył.
- Dosyć! - rozkazała stojąca obok Shannon brunetka...
Wasza Daria xx