niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 8 cz.2/2 (1 sierpnia 2012r, sobota)

^Oczami Natalie^
- Dosyć! - rozkazała stojąca obok Shannon brązowooka. Dopiero teraz zauważyłam obecność innych nastolatek. Po mojej lewej stronie stały JPO, a po prawej blondynka, którą gdzieś już widziałam i dwie szatynki. Dyktatorka obdarzyła Liam'a uśmiechem, druga potajemnie wpatrywała się w Louisa, znajoma mi posyłała zalotne spojrzenie w stronę mulata. Czyżby liczyła na coś więcej niż przyjaźń? Niemożliwe! On jest wpatrzony w Jennifer jak w obrazek. - Spokojnie. Musimy się przecież przedstawić... Jestem Danielle Peazer. - Podała rękę wszystkim.
- Eleanor Calder, maybe El, maybe Elle. - zaśmiała się. Ale ona śliczna. Nie pogardziłabym takim wyglądem. Natalie! O czym Ty myślisz?! Stoisz pod szpitalem! Gratulować geniuszu!
- Hej. Mam na imię Perrie, a na nazwisko Edwards. - przedstawiła się blondwłosa adoratorka Malika.
- Co Wy tu robicie? - zainteresowała się Danielle.
- Moja przyjaciółka, wypadek. - streściłam. Wszyscy posmutnieli. Calder i Peazer podeszły do mnie i przytuliły. Wspaniale, znamy się tylko z pół godziny, a one już mnie traktują jak wieloletnią znajomą. Nie za szybko?
- Chcesz pogadać? - zadała pytanie El. Zbliżyła się do mnie i wyszeptała mi do ucha: - Jak naturalne z naturalnymi. - Uniosłam kąciki moich ust do góry, pokazując kawałek moich ząbków.
- Jasne. - odpowiedziałam. Skierowałyśmy się do parku, pozostawiając pod miejscem pobytu mojej nieprzytomnej przyjaciółki, chłopców w towarzystwie innych dziewcząt. Zaczęłam martwić się o nich, jednak szybko musiałam pozostawić te myśli, gdyż usłyszałam melodyjny głos Eleanor:
- Co się stało? - zapytała, posyłając mi ciepły uśmiech.
- Wczoraj wybraliśmy się z moją przyjaciółką, Jennifer i chłopakami na imprezę. Ja, Jenny, Harry, Niall i Louis byliśmy kompletnie pijani. Liam wcale nie tknął alkoholu, ale ja tam nie wnikam. Zayn wypił może z dwa drinki. Kiedy my zajęci byliśmy tańczeniem, on zawiózł Jennifer do domu. Pojawiliśmy się tam niedługo po nich i wszyscy położyliśmy się spać... - przerwałam na chwilę. - W nocy obudziły mnie krzyki Malika. Okazało się, że... - znów pauza. Wypuściłam jedną łzę z prawego oka. - skoczyła do basenu... Strasznie było patrzeć na jej blade ciało otoczone krwią. Teraz Jenn leży w szpitalu, jest w śpiączce. Lekarze twierdzą, że będzie dobrze, ale ja już sama nie wiem... - zakończyłam swój monolog, który wywołał u mnie drgawki i słone krople na policzkach. Moje towarzyszki bez słowa objęły mnie i ścisnęły. Stałyśmy tam wtulone w siebie. Ciszę przerwała Danielle:
- Powinniśmy wracać. Oni się tam pozabijają. - przypomniała, a my poparłyśmy ją. Szybkim krokiem podeszłyśmy pod szpital. Nie zauważyliśmy ludzi, których szukałyśmy. Wymieniłyśmy przerażone spojrzenia.
- Gdzie oni...? - zaczęła Elle.
- Może w środku? - podpowiedziałam. Wbiegłyśmy do budynku. Dotarłyśmy pod jedną z sal. Za tymi białymi drzwiami leżała ONA. Moja ukochana przyjaciółka, powierniczka sekretów, wspaniały człowiek. Ulżyło mi kiedy na krzesłach ujrzałam One Direction i Perrie. Westchnęłam, co wyrażało ulgę.
- A reszta? - zapytałam spoglądając na nich podejrzliwie.
- Zmyły się. - wyjaśnił Niall. Widząc ślady po płaczu podszedł do mnie. - Wszystko dobrze, Natty? - Kiwnęłam głową i wtuliłam się w niego. Nie protestował i po chwili mocniej przycisnął mnie do siebie.
- Macie ochotę na coś.... cokolwiek do jedzenia? - zadała pytanie Edwards.
- Nie chcę jeść. - zaprzeczyłam szybko. Podniosłam głowę i spojrzałam na farbowanego blondyna. Pokazał swoje zęby, na których umieszczono aparat.
- Natalie, musisz jeść. Może chociaż kawa lub herbata? - zaproponował Horan. Zrobiłam zamyśloną minę, chyba z przyzwyczajenia i poruszyłam powoli głową w górę i w dół. Położył swoją rękę na moim ramieniu, a drugą włożył do kieszeni. Całą grupką rozsiedliśmy się na kanapie w stołówce, a Louis, zebrawszy wcześniej prośby, poszedł kupić to, co chcieliśmy. Po chwili wrócił do nas. Wręczył mi moje latte macchiato...


Wasza Daria xx

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 8 cz.1/2 (1 sierpnia 2012r, sobota)

^Oczami Liam'a^
- Liam? - usłyszałem za sobą cichy głos. Patrzyłem na Zayn'a, który spojrzeniem nakazywał mi ignorować tę osobę. - Li? - zapytała znów dziewczyna, wnioskuję po wysokim tonie. Tylko jedna osoba dotychczas mnie tak nazywała. Lekko dotknęła moich pleców. Odwróciłem się i ujrzałem bardzo dobrze znaną mi osobę, o której przez tak długi czas starałem się zapomnieć. Kąciki ust Shannon, mojej byłej dziewczyny, uniosły się lekko do góry.
- Tak dużo czasu minęło! Nie zmieniłeś się. - stwierdziła. - Miło cię znów spotkać. - wyszeptała.
Czułem, iż wypełnia mnie złość i żal. Moje uczucia do niej w ciągu kilku miesięcy tak drastycznie się zmieniły. Shann... Nie Liam! Nie możesz jej tak nazywać! Nie po tym, co Ci zrobiła! Więc Shannon była moją pierwszą, wielką miłością. Kochałem ją jak nikogo innego, gotowy byłem oddać za nią życie. Spotykaliśmy się z sobą prawie 3 lata. Wiązałem z nią swoją przyszłość, planowaliśmy ślub. Pamiętam ten dzień jak żaden inny:
"Kwiaty dostarczone do kościoła, obrączki u mojego świadka… Wszystko układało się idealnie. Dopięliśmy przyjęcie na ostatni guzik.
Siedziałem na ławeczce przed willą moich rodziców. Miałem na sobie czarny garnitur i eleganckie buty tego samego koloru.
Rozmyślałem o nas, o naszej przyszłości. W planach mieliśmy dzieci, zakup domku na wsi, sprzeczki z potomkami i wiele innych. Cieszyłem się z powodu zbliżającej się wielkimi krokami uroczystości, jednak dręczyły mnie niemiłe myśli.
Moją głowę zajmowało pytanie: Co ona we mnie widzi? Owszem, byłem w zespole, ale to dopiero się rozkręcało. Nie! Liam, ona nie zakochałaby się w twoich pieniądzach. Jest inna niż te sztuczne, nieszczere laleczki, których największym priorytetem zwykle bywa pozyskanie sławy, a problemem brak funduszy na kosmetyki. To śmieszne. Moja Shannon to ciepła, miła dziewczyna. Byłem pewien wierności i miłości brązowookiej. Sam pomimo wyjazdów w trasę NIGDY jej nie zdradziłem i nawet mi to przez myśl nie przeszło. Marzyłem o codziennym budzeniu się i zasypianiu przy niej.
Szykowała się teraz na nasz ślub. Pomagała jej w tym przyjaciółka i matka. Mogę się założyć, iż moja ukochana jest jeszcze w kropce. Ach, te kobiety! Czekałem na Harry'ego, który miał prowadzić limuzynę i na Zayn'a, mojego świadka.
Bardzo trudny był dla mnie wybór osoby towarzyszącej mi przy ołtarzu, jednak zdecydowałem, że będzie to właśnie Malik. Pomimo różnicy charakterów, wspaniale się rozumiemy. Chyba to on najbardziej mnie zna. Wielkim utrudnieniem okazał się muzułmanizm mojego przyjaciela. Po podpisaniu odpowiednich dokumentów, a było tego ogromnie dużo, przeszkoda została pokonana.
Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos klaksonu. Ujrzałem przed sobą białą limuzynę. Na jej dachu znajdowały się białe wstążeczki, a rejestracja zmieniona na napis: „NOWOŻEŃCY”.
- Wsiadaj! – zawołał Hazza. Posłusznie wykonałem polecenie i już po chwili spocząłem na miękkim, tylnim siedzeniu. Jako jedyny znajdowałem się z tyłu. – Zestresowany? – zapytał, uśmiechając się łobuzersko.
- Zostaw naszego pana młodego! Jeszcze nam się biedny rozpłacze. – zażartował Malik. – Wybacz Hazzulkowi. – Zrobił minę kota ze Shrek'a.
- A czy ja mówię, że jestem zły? – odparłem. Posłałem im uśmiech. – Shannon Payne…. – mruknąłem pod nosem.
- Co ty tam bełkoczesz? – zwrócił się do mnie Styles.
- Tak mi się to podoba. Shannon Payne. – powtórzyłem.
- Ładnie. – przyznali mi rację. Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Piętnaście minut później stanęliśmy przed naszym blokiem. Powoli traciłem cierpliwość, kiedy z klatki schodowej wyszła moja przyszła małżonka.
Była ubrana w białą, długą suknię. Góra została przystrojona materiałem w stylu koronki, zaś dół puszczony prosto. Jej uszy ozdabiały srebrne kolczyki po babci, a szyję naszyjnik z wisiorkiem "Liam". Dostała je ode mnie na 1 rocznicę... Wspomnienia... Na stopy wsunęła wysokie, białe szpilki. Długie, brązowe, wyprostowane włosy rozwiewał wiatr. Podbiegła do mnie, zarzuciła mi swoje ręce na szyję i wtuliła się we mnie.
- Li. - wyszeptała. Czułem się tak wspaniale w jej objęciach. 
- Skarbie, czas już na nas. - przypomniałem Shannon.
Usiedliśmy na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu. Obok mojej narzeczonej przebywała jej świadkowa. Ruszyliśmy, a za nami rodzice Shann. Po jakimś czasie zajechaliśmy pod miejsce zawarcia małżeństwa. Zostawiłem moją ukochaną na zewnątrz, natomiast ja wolnym krokiem podążyłem w stronę ołtarza. Kiedy już stanąłem obok niego, organista zagrał melodię ślubną. W drzwiach ujrzałem najwspanialszą kobietę na świecie w towarzystwie swojego ojca. Kilka minut później pastor wypowiedział słowa:
- Jeśli ktoś jest przeciwny temu małżeństwu, niech odezwie się teraz lub zamilknie na wieki. - Trwała cisza.
Nagle do kościoła wbiegł zdyszany mężczyzna. Miał na sobie czarną koszulkę z obrazkiem marihuany i napisem "Po co chodzić, jeżeli można LATAĆ", ciemne spodnie z jeansu, zielone Vans'y i okulary zerowe. Podbiegł koło nas.
- Nie możesz za niego wyjść! - krzyknął w stronę strojącej obok mnie dziewczyny. - Kocham Cie Shasha. Mówiłaś, że ty mnie też. - szepnął. Stałem tam skamieniały, nie wiedząc co począć. - Shasha? - powtórzył.
- Liam... - zaczęła. Obdarzyłem ją lodowatym spojrzeniem. Spuściła głowę w dół i wpatrywała się w czubki butów. - To... prawda. - oznajmiła, wbijając mi tym tysiące włóczni w serce. Widziałem, iż wypowiedzenie każdego słowa sprawiało jej ból, jednak nie przejmowałem się tym. Co z moimi uczuciami?! Zraniła mnie, jak jeszcze nikt nigdy. - Li... to... był... jeden... może dwa... kogo ja oszukuję! - skrytykowała samą siebie. - Tak... Zdradziłam cie. - wyjaśniła. Kilka łez uciekło mi z oka. (Jeżeli czytasz wpisz w komentarz imię jednej z sióstr Chris'a) Nie, nie uciekły. Ja je uwolniłem.
- Ty sz**to! - wydarli się Zayn, Hazza, Niall i Louis w mojej obronie.
- Powiem ci jedno! Nigdy nie znajdziesz kogoś tak wspaniałego jak on! - krzyknął jej prosto w twarz Malik, po czym przytulili mnie.
Cieszę się, iż mam takich przyjaciół, na których mogę ZAWSZE liczyć...
Kilka dni później Shannon wyprowadziła się z naszego mieszkania, zostawiając po sobie ból i poniekąd pustkę. Ja zaś przebywałem u mojego byłego świadka, a później zamieszkałem razem z resztą w willi. Sprzedałem mieszkanie i wyrzuciłem moją byłą narzeczoną ze wspomnień...."
Miałem ochotę dogryźć jej, dać upust moim uczuciom. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głos Horan'a:
- Nie potrzeba nam kłótni. Daddy, nie warto. - poprosił. Zgodziłem się odpuścić, jednak moi przyjaciele nie mieli zamiaru.
- Kogóż widzą moje oczka? - zaśmiał się Zayn, zwracając się do Styles'a.
- Czyżby Shasha? Jak dzieci? - zapytał Harry. Ona ma... Skąd on...?
- Skąd wiesz? - odpowiedziała Shannon, zaś on wybuchnął śmiechem.
- Jesteście nieodpowiedzialni. Było jasne, że prędzej czy później to się stanie. - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Miley i Zayn. - Uśmiechnęła się. Przeszedł przeze mnie nieprzyjemny dreszcz. - Smiley też ma bliźniaki.
- Zayn?! - zdenerwował się mulat. - Miley?! Przecież to świadkowie!
- Tak, nazwaliśmy ich tak, ponieważ to tego dnia rozkwitnęła nasza miłość.
- Czyli powiadasz, że twoja psiapsiółka też ma bliźniaki? Ojej, przecież wy z jednej gliny jesteście ulepione. Obydwie trochę głupie... Co ja wygaduję! Obydwie głupie, obydwie szatynki.... - powiedział Hazza.
- Szatynki? - zapytali Chris i Natalie, spoglądając na blond włosy Murphy. Tym razem odpowiedzi udzielił Tomlinson.
- Przyjaciółka i brat mojej DZIEWCZYNY nie wie o co chodzi... - Podkreślił piąte słowo. Przed opuszczeniem wspólnego miejsca zamieszkania żmija przepowiedziała: "Nigdy nie będziecie mieli dziewczyn. Nie takie debile!". - Widzicie, moi drodzy... Szatynki są zwykle mądre, a ona rozumem nie grzeszy. Więc, żeby nie wzbudzać podejrzeń przefarbowała się. Od blondynki nikt nie oczekuje błyskotliwej odpowiedzi.- wytłumaczył.
- Dosyć! - rozkazała stojąca obok Shannon brunetka...

Wasza Daria xx