29 lipca 2012r., środa
*Perspektywa David'a*
Siedziałem na ciemnobrązowej kanapie w salonie, opierając prawą rękę na bordowej poduszce. Naprzeciwko dużego mebla stał średniej wielkości, głęboki, czerwony fotel, w którym moja mama zwykle wieczorami czytywała książki. Przy ścianie, obok siedliska Camili, stał piękny biało-czarny fortepian, a przed nim postawiono leżaczek w kolorze wersalki. Blisko instrumentu świeciła biała lampa. Z sufitu zwisały brylantowe żyrandole. Krótki korytarz prowadził do jadalni z eleganckimi krzesłami i marmurowym stołem, wokół którego biegał Jackson. Podłogę wykonano z ponurego, ciemnego drewna. Ściany w kolorze jasnobeżowym dodawały uroku pomieszczeniu. Całość prezentowała się wspaniale. Zdecydowanie rodzice mają gust.
Odrzuciłem na bok kolorowe czasopismo. Spojrzałem na miejsce, w którym
upadła gazeta. Uzbierała się już całkiem spora kupka.
- Wszędzie masa fałszywych plotek. Czy oni nigdy nie śpią?
- zapytałem mamę, która skupiona siedziała obok fortepianu, spoglądając
raz na mnie, raz na trójkę mężczyzn nerwowo piszących kolejne słowa na kartce
papieru. - Mam tego dość! - wykrzyknąłem, tak głośno, że aż ochroniarz odwrócił głowę
w moją stronę.
Bruno to masywny, umięśniony 28-latek. Ma czarne włosy, przystrzyżone na krótko. Spojrzenie pochodzące z małych, ciemnobrązowych oczu, wypełnione jest gniewem i złością. Duże jasnoróżowe usta wyróżniają się na tle twarzy delikatnością. Jego skóra, koloru spalonego jest nieco tłusta. Kolczyk w uchu i lekki kilkudniowy zarost dodają mu męskości. Na szyi mojego ochroniarza zawsze znajduje się duży, złoty łańcuch.
- Dave... - zaczęła mama, jednak widząc moje wściekłe spojrzenie natychmiast się poprawiła. - David, kochanie, chyba troszkę przesadzasz, nie sądzisz?
- Ok, ok. Macie już coś? - Wstałem z łóżka i pochyliłem się
nad matką. - Bruno, powiedz... Nie, momencik. Mamo, chcesz kawę? - Przytaknęła. - Powiedz kucharzowi, żeby zrobił kawę, nalał sok pomarańczowy i
upiekł szybko babeczki jogurtowe. Dodaj jeszcze, że wszystko chcę mieć
za maksymalnie 45 minut. I weź coś dla siebie. - Podszedłem do
ochroniarza i przybiłem z nim żółwika.
Dokładnie za chwilę śpiewałem już piosenkę. W środku utworu dostałem sms-a.
Od: Izabela
Treść: Niedługo będę. :*
- Izzy. - mruknąłem.
- Myśl o twojej dziewczynie przyprawia mnie o
dreszcze. - stwierdziła. - To samolubna...
- Mamo, a ty znowu zaczynasz? Nie ma nic złego w Izabeli. To miła i wrażliwa dziewczyna.
- Kochanie, nie bądź naiwny. A co z.... - przerwałem jej.
- Przecież prosiłem Cię o nie wypowiadanie jej imienia. Związek z nią był jak jedzenie, które robisz. Zjesz, ale jak najszybciej chcesz zapomnieć, że zjadłeś. - Uśmiechnąłem się. Mama spojrzała na mnie spod brwi. - Przepraszam - rzuciłem.
Moja rodzicielka z uśmiechem satysfakcji na twarzy spojrzała z powrotem na tekściarzy. Coś tak jeszcze mamrotała, ale ja myślami byłem gdzie indziej.
Już niedługo mija rok od mojego wyjazdu z Londynu. Nadal dręczy mnie fakt, że obiecałem. Obiecałem! Oczywiście śledzę facebook'a Jennifer, pisałem do niej wiadomości. Wyjaśniłem, że jest mi przykro, że tak wyszło, że naprawdę zakochałem się w Izzy. Jednak ona odpisała tylko raz: "David, a może Dave.... Odczep się, prosiłam cię o to rok temu - proszę i teraz. Zostaw mnie, w sumie zostaw nas. Nie kontaktuj się z Christopherem. Nie mam do ciebie żalu, tylko nurtuje mnie fakt, że OBIECAŁEŚ! Pogratuluj Izabeli w końcu ma chłopaka, którego może wykorzystać do pozyskania sławy. Nie pisz!". Mam już dość!
Włączyłem laptopa. Wystukałem "starsofpop.com".
Zainteresował mnie pewien artykuł:
"Jak wiadomo David Marx (pełne nazwisko Dave'a) i Izabela Pinky (pełne nazwisko Izzy Pinky) spotykają się ze sobą od 10 miesięcy. "Stars of Pop" postanowiło sprawdzić czy nie jest to kolejny związek wymuszony na gwiazdorach. Jak dowiedzieliśmy się od osoby z bliskiego otoczenia Dave'a możliwe, że nasz gwiazdor jednocześnie spotyka się z dwiema nastolatkami. Jak dowiedział się nasz zaufany reporter jeszcze do niedawna na wyświetlaczu Dave'a można było zobaczyć ładną dz
iewczynę (tapeta w linku)... jednak nie była to Izzy. Jak się dowiedzieliśmy nastolatka to Jennifer Soond - córka sławnego aktora John'ego Soond'a, z którą spotykał się gdy jeszcze mieszkał w Londynie. Przejrzeliśmy jego zdjęcia sprzed roku i znaleźliśmy tam kilka zdjęć jego i Jennifer, z których możemy wywnioskować, iż są/byli oni w sobie zakochani. Na jednym z prywatnych zdjęć domniemanej dziewczyny gwiazdora widzimy Jennifer i Natalie Loins. Zapytaliśmy Natalie czy Dave i jej koleżanka spotykają się ze sobą. 19-latka stwierdziła: "Kiedyś tak, jednak teraz już nie". Czy to prawda? A co Wy o tym myślicie? Czy Dave spotyka się jednocześnie z dwiema nastolatkami? Wyrażajcie swoje opinie na forum: http://dave-dave.com/davejenniferizabela78654"
- Nie wierzę! - krzyknąłem. - No, popatrz! Popatrz! - Rzuciłem się na oparcie kanapy, laptopa położyłem obok mnie i zakryłem twarz w dłoniach. - Jak ja to wytłumaczę Izabeli. - mruknąłem.
- Miałeś ją na tapecie? A co z Izą? - Kiedy Bruno pytał mnie o Jennifer, mama poprosiła tekściarzy, by już na dziś skończyli i szybko wyszli. Jeszcze za nim odpowiedziałem ich nie było. - Niezła!
- Taaa.... Spoko wygląda. - stwierdziłem. - Kocham Izabelę. Jestem po prostu przemęczony...
- Mam wspaniały pomysł! - Mama aż podskoczyła do góry. - Zadzwonię do Urszuli i poproszę ją czy możesz u nich zostać na jakiś czas. Ona ostatnio zaprosiła nas do siebie, ale koncerty itd., więc grzecznie odmówiłam. Mówiła, że możemy przyjechać kiedy indziej. Ale ja, tata i Jackson tu zostaniemy. Potrzebujesz odpoczynku. Fani czując niedosyt przez te miesiące będą się później pchać na twoje koncerty. W mediach powiemy, że musisz odpocząć itd.
- Genialny pomysł! Wreszcie pogodzę się z Jenny. Rzeczywiście muszę odpocząć. - przyznałem Camili rację, choć przyszło mi to z trudem.
*Perspektywa Jennifer*
Podniosłam głowę z poduszki.
Rozejrzałam się po pokoju.
Leżałam na miękkim, łóżku nakrytym fioletowo-różowo-białą pościelą. Za nim mieściło się okno, a po prawej stronie dwie szafy-lustra, w których schowane były moje ubrania. Obok stała toaletka z szufladą, a na niej moje zdjęcie, kilka świeczek i wazon. Siedliskiem okazał się taboret z puszystą górą. Na środku pomieszczenia leżał fioletowy dywan. Większość ścian pomalowano na biało, tylko na jednej znajdowała się tapeta w kwiaty. Podłoga to żółta wykładzina, przyjemna w dotyku. Wszystkie meble wykonane są z czarnego drewna. Ogólnie przytulnie. Tak - to moje królestwo!
Wzięłam moją komórkę. O, już 9.36. Jejuu! Podeszłam do szafy. Wygrzebałam miętowy top z misiem i napisem "Bear Hugs", tego samego koloru sandałki na koturnie, smoliste rurki, Ray-Ban'y i torebkę. Ubrałam się. Na lewą rękę założyłam bransoletkę.
Muszę się sprężyć, bo o 15 jestem umówiona z Mitchelem koło lodziarni. Muszę się jeszcze dodatkowo przygotować i posprzątać. Moje rozmyślania przerwała piosenka, której używam jako dzwonka na połączenia.
- Cześć, Jenny. - usłyszałam w słuchawce znajomy głos. - Jak leci?
- Hej, Natty. A nic, w sumie okej. Przyjdziesz? - zapytałam.
- Ja już u ciebie. - Właśnie przez drzwi weszła moja przyjaciółka. Ubrała się w
TO. - Tadam! - Podbiegłam do niej i przytuliłam z całej siły.
Natalie to śliczna 19-latka. Jej blond fale zwykle spływają po ramionach, a czoło lekko szpeci pryszcz. Delikatne rysy twarzy, piękne szare oczy i ich mocno widoczna, naturalna oprawa to tylko kilka przykładów z wielu rzeczy, których zazdrości jej niejedna nastolatka. Różowe usta, pokryte zwykle błyszczykiem, najczęściej układają się w uśmiech. Rzadko gości na nich podkówka. Policzka wzbogacone w rumieniec dodają jej grzeczności. Ubiera się różnie - czasem ostro, a następnego dnia w pastelowe kolory. Trudno rozszyfrować jej charakter i udaje się to tylko najbliższym jej osobom.
- A jak! - krzyknęłam. Mój telefon zadzwonił ponownie. - Przepraszam, muszę odebrać. Halo? Kto mówi?
- Mitchel. - odezwał się mój rozmówca. Skojarzyłam o kogo chodzi. - No hej, Jenny. Co porabiasz? - zapytał. Uśmiechnęłam się do Natt i usiadłam przy toaletce, a jej pokazałam na migi, że ma usiąść obok mnie. Chwyciłam morski cień i przejechałam nim po powiece.
- A nic. A ty? - odparłam, tuszując rzęsy. Zaczęłam malować paznokcie. Komórkę trzymałam pomiędzy ramieniem, a uchem.
- Szykuję się na nasze spotkanko. - zaśmiał się.
- Jasne. Sorki, ja muszę lecieć się szykować. Do zobaczenia. - Maznęłam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Potem posprzątałyśmy na błysk.
Czas na wygłupy. Przymierzałyśmy moje ciuchy. Założyłyśmy czarne, skórzane kurtki. Ustawiłam w moim aparacie samowyzwalacz i "Cyk!".

Mamy genialne zdjęcie. Ubrałyśmy z powrotem nasze ubrania.
W końcu Natalie uznała, że musi lecieć, a ja nie zaprzeczyłam, bo była już 14.15.
Jeszcze raz pomalowałam się błyszczykiem, ponieważ tamten zdążył już się zmyć. Do torebki spakowałam potrzebne przedmioty. Już 35 minut później siedziałam przed lodziarnią "ICE vanilla" naprzeciwko parku.
Ściany budynku były różowe, na dachu widniał napis z nazwą firmy. Drzewa w parku stały nieruchomo, nie wiał wiatr. Słońce świeciło niemiłosiernie i zaczęłam żałować, że ubrałam legginsy, zamiast spodenek.
Dojrzałam Mitchel'a. Pomachałam do niego, jednak nie zauważył mnie. Uparcie wpatrywał się w komórkę. Dopiero kiedy doszedł do drzwi spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby.
- Cześć. Długo już tu siedzisz? - zapytał.
- Nie. W sumie z 5 minut. - odparłam. - Chodź, zamówimy sobie lody. Te, co zawsze? - Podeszliśmy do automatu.
Siedziała przy nim jakaś nastolatka. Czarne włosy związała w warkocza, a powieki ponad swoimi brązowymi oczami pomalowała fioletowym cieniem. Miała na sobie turkusową koszulkę z napisem "Ja tu podaję. ; ) ICE vanilla" i czerwone rurki. Butów nie widziałam zza lady.
- 1 czekoladowy i 1 śmietankowy. - oznajmiłam dziewczynie. Pociągnęła jakąś wajchę i w 30 sekund oboje mieliśmy w rękach lody. Wyciągnęłam portfel, ale Mitchel złapał moją rękę i położył na blat pieniądze za nas obu. Wyszliśmy z lodziarni i wkroczyliśmy do parku.
- Słyszałaś, że Patrick i Jessica się pokłócili? Podobno to coś poważnego. Kumple gadają, że ma jakąś nową, ale nie powiedział o tym Jess, bo to nic pewnego. - Zastanowiłam się nad jego słowami. Ciekawe, która dziewczyna może być lepsza od tej plasticzki. - Tak się zająłem tą parą, że nie zauważyłem, że tak ślicznie wyglądasz. - Chyba zrobiłam się czerwona. Oj, niedobrze.
- Dziękuję bardzo. Ty też nieźle wyglądasz. - Przez resztę drogi szliśmy już cicho.
*Perspektywa Izabeli*
Usłyszałam słowa "muszę odpocząć". Przez moją głowę przeleciało tysiące myśli. Mam nadzieję, że nie były to słowa Dave'a. Wparowałam do pokoju. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w poliko.
David to 19-latek z nienagannym wyglądem. Brązowe włosy zawsze postawione na żel i tego samego koloru oczy powalają. Malinowe usta to jego największy atut. Niedawno przebił sobie ucho. W dziurce znajduje srebrny kolczyk, dzięki któremu nie wygląda na kochanego chłopczyka.
- No hej skarbie. - powiedziałam i usiadłam obok mojego chłopaka. - Kto musi odpocząć? - zapytałam i poprawiłam sobie grzywkę.
- Cześć, Izzy. - odpowiedział. Oparłam rękę na jego ramieniu. - Ja. - Zagotowało się we mnie. Gdyby nie było tam jego matki i tego całego Brudo, oj, piękna Izabela zrobiłaby dym swojemu "menadżerowi". - Słyszałaś? - zauważyłam, że Dave chowa coś za sobą.
- Raczej.
*Perspektywa David'a*
Izabela to 17-latka z długimi, czarnymi włosami. Pod warstwą makijażu ukrywa się miła dziewczyna, która boi się ujawnić. Czarne oczy i średnie usta wprawiają w zachwyt. Nosi najczęściej różowe ubrania.
- Przepraszam, Camila, Brudo możecie wyjść? Chciałabym zostać z Davem sam na sam. - Izzy bardziej rozkazała niż poprosiła. Zobaczyłem w jej oczach wściekłość. Mama i Bruno wyszli z pokoju. - Wyjeżdżasz?! - krzyknęła. - Zostawisz mnie?!
- Izabela, uspokój się, proszę. Przecież, możemy dzwonić do siebie. A to jest Bruno, a nie Brudo. - Myślami byłem w Londynie, widziałem przed oczami moich przyjaciół i Jenny. W międzyczasie kelner przyniósł posiłek, o który prosiłem. Gdy zegar wybił 21 pożegnałem się z moją dziewczyną, wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem do mojego łóżka. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem....
*Perspektywa Camili*
W pokoju David'a nadal świeciło się światło, jednak ja nie słyszałam ani muzyki, ani jego gitary, ani żadnego innego dźwięku. Po cichu podeszłam do drzwi. Mój "mały" synek słodko sobie spał. Przykryłam go kołdrą, zgasiłam światło i sama położyłam się spać...
*Perspektywa Jennifer*
Kiedy doszliśmy do domu Mitchel grzecznie się pożegnał.
Weszłam do domu. Po kuchni krzątała się babcia Katherine. Podeszłam do niej, cmoknęłam w policzko. Zamieniłyśmy kilka zdań. Później usnęłam w moim łóżku.
Wasza Daria xx