Zrozumiałem, że ma zamiar skoczyć. Podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem. Była pijana, mogła się utopić.
- Jenny, stój! - poprosiłem. Jednak zanim dobiegłem ona była już w wodzie. - Jennifer! - krzyknąłem długo, jak w jakimś dramacie, czy coś. Z tego co zobaczyłem dość mocno uderzyła głową o dno. Skoczyłem do wody, złapałem ją i wyciągnąłem na kafelki obok basenu. Nie miałem pojęcia co robić. Pobiegłem do korytarza.
- Pomocy!!! - wydarłem się na cały dom. Wszyscy lokatorzy i nasz gość momentalnie wybiegli na korytarz.
- Co jest? - zapytał Daddy.
- Jennifer uderzyła się o dno, krwawi. - oznajmiłem. Z każdym słowem mój głos się łamał, a ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. Czułem się okropnie. Przecież mogłem ją zatrzymać w salonie. Jestem idiotą. Wiedziałem, że jest pijana.
- Kiepski żart. - stwierdził Harry.
- To nie żart! Szybko! - Pobiegłem do Jenny. - Dzwońcie na pogotowie. - rozkazałem. Niall złapał telefon i odszedł kawałek od nas.
- A właściwie to co się stało? - zapytał z oddali.
- Jest pijana. Skoczyła do basenu, walnęła głową o dno. - objaśniłem. - Głowa krwawi. Głowa krwawi. - powtarzałem. Czułem, że robi mi się gorąco. Tak, kocham ją.
- Lód! - krzyknął Liam do Harry'ego, który natychmiast zerwał się z podłogi i już chwilę później powrócił trzymając w ręce zamrożoną wodę w worku. - Oddycha? - zapytał mnie. Natalie stała nad ciałem swojej przyjaciółki i płakała. Łzy uderzały rytmicznie o podłogę. Hazza podał lód Liamowi i objął ją. Ona zaś wtuliła się w jego tors.
- Nie! - odpowiedziałem na jego pytanie.
- Cholera! Zayn, trzymaj tu lód! - Wskazał na miejsce krwawienia. Uklęknął na wysokości pępka Jenny i rozpoczął sztuczne oddychanie. Podczas uderzeń na klatkę piersiową mówił do nas.
- Nie wiem czy ten lód coś da, ale można spróbować. - wyjaśnił. Spojrzał na mnie. Łza zakręciła mi się w oku i już po chwili płakałem. - Zayn. Spokojnie. - mówił do mnie.
- K****, jak mam być spokojny?! - krzyknąłem i na dobre rozpłakałem się. Co jeśli ona umrze? Nawet nie chcę tak myśleć.
- Niall, gdzie ta karetka? - zapytał Daddy Horan'a.
- Już jedzie. - oznajmił.
- Nadal nie oddycha. - stwierdził Payne. Tylko on jedyny z nas myślał trzeźwo. Louis stał i przypatrywał się całej scenie. Nawet nie zainteresował się co się stało, co z nią jest. Harry i Natalie stali wtuleni w siebie, a Horan kucał obok mnie. Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Niall pobiegł do drzwi i zaprowadził ratowników na miejsce zbiorowiska.
- Proszę stąd wyjść. - rozkazał jeden z przybyłych. Wyszliśmy i stanęliśmy w salonie. Podszedł do nas drugi i zaczął przepytywać.
- Co się wydarzyło? - zapytał łagodnym głosem. Przytuliłem się do Liama, choć musiało to dziwnie wyglądać. Hazza dalej pocieszał Natty.
- Ona.... - zacząłem, jednak słowa zatrzymywały mi się w gardle. Nie potrafiłem przełknąć śliny. Czułem, że tracę siły. Nie pamiętam co było dalej. Odpłynąłem.
^Oczami Liama^
Zayn zemdlał. Bardzo to przeżywał, podobnie my wszyscy. Ratownicy nadal przebywali z Jennifer na dworze.
Ułożyliśmy Malika na kanapie. Minęło już 5 minut od jego omdlenia. Powoli otworzył oczy.
- Co? Gdzie? Jak? - wydarł się i zerwał się z miejsca spoczynku. - Gdzie Jennifer? - zapytał. Właśnie wtedy z dworu wyszli ratownicy z Jenny na noszach. Jeden z nich przystanął przed wyjściem.
- Wieziemy ją do szpitala w Londynie. - oznajmił i udał się do pojazdu. Ambulans odjechał na sygnale. Pobiegliśmy do pokoi, ubraliśmy się i zebraliśmy się przy naszym busie. Ja prowadziłem, ponieważ byłem najbardziej trzeźwy z wszystkich. Obok mnie siedział Zayn, a Harry i Natalie (nadal przytuleni) oraz Niall w drugim rzędzie, zaś Louis na końcu. Malik zasnął, wcześniej ciągle płakał, zmęczył się.
^Oczami Zayna^
"Stałem na cmentarzu. Przede mną widniała marmurowa trumna. Piękna, lecz także tajemnicza i mroczna. Rozejrzałem się. Nikogo więcej tam nie było, tylko ja i wiele innych grobów.
Spojrzałem na czarno-białe zdjęcie kobiety, umieszczone w lewym górnym rogu nagrobka. Gdzieś ją już widziałem. W celu rozwiania wątpliwości przeczytałem napis: Jennifer Soond. Zamurowało mnie i przez dłuższą chwilę stałem tam niczym słup soli. Z mojego oka wypłynęła łza, następnie druga, a później cała rzeka.
- Dlaczego akurat ona?! - zapytałem jakby sam siebie. Nagle z nieba na ziemię zleciała anielica ubrana w białą szatę. Jej majestatyczne skrzydła ruszały się lekko. Podeszła do mnie.
- Zayn, tęsknię. - szepnęła mi do ucha, a mnie przeszły ciarki. Jej głos był taki kojący i głęboki.
- Ja też. - odpowiedziałem przez łzy.
- Nie płacz. - poprosiła i objęła mnie delikatnie.
- Brakuje mi Ciebie, Twoich rad, uśmiechu, obecności, zapachu, głosu, śmiechu. Kocham Cie. - zdobyłem się na wyznanie. Dlaczego nie wyjawiłem jej tego kiedy jeszcze żyła? - Nie zostawiaj mnie. - poprosiłem.
- Oni tam na mnie czekają. - Wskazała na niebo. - Zapomnij o mnie, zacznij od nowa. To niesamowite zaczynać od nowa. Zobaczysz. - Posłała mi ciepły uśmiech.
- Me serce krwawi, bez Twego serca me usta milczą, bez Twoich ust me ciało więdnieje, bez Twego ciała me płuca nie oddychają, bez Twojego oddechu ja nie istnieję... - zacytowałem jeden z wierszy, które znam.
- To piękne. - Na jej twarz znów pojawił się uśmiech. - Żegnaj, Zayn. Będę o Tobie pamiętać. Kiedyś się spotkamy, tam, w niebie. - Poleciała w górę, a ja wyszedłem z mrocznego miejsca.
Właśnie wtedy obudziłem się.
^Oczami Liama^
Śpioch już się przebudził, z krzykiem na ustach. Jechaliśmy w ciszy, zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji. Mieliśmy świadomość, że w karetce bądź w szpitalu właśnie toczy się walka o życie naszej przyjaciółki. Natty zadzwoniła do matki Jennifer.
- Proszę panią. - powiedziała przez łzy. - Jennifer miała wypadek. Zabrali ją do szpitala w Londynie. - oznajmiła. - Dlaczego? Rozumiem. Tak poinformuję. Dobrze. Dobranoc.
- I co? Przyjedzie? - zapytał Niall.
- Nie, mieli pilny służbowy wyjazd do Polski i nie mogą teraz przyjechać. Kazała mi poinformować ich co i jak, kiedy coś będzie wiadomo. - wyjaśniła Natalie i znów przyłożyła komórkę do ucha. - Chris? Jennifer miała poważny wypadek. Wiozą ją do St Thomas' Hospital w Londynie. Przyjedź. Ok, czekamy. - zakończyła rozmowę z Christopherem.
- To brat Jenny. - wyjaśniłem, kiedy jedyna obecna tu dziewczyna z nim rozmawiała. Natalie znów zalała się łzami. Dojechaliśmy. Wybiegliśmy z auta i pobiegliśmy do pierwszego gabinetu lekarskiego jaki tylko ujrzeliśmy. Zapukaliśmy.
- Proszę. - usłyszeliśmy cichy głos. Wlecieliśmy do pomieszczenia.
- Co z Jennifer Soond? - zapytał Zayn.
- Czy są państwo rodziną? - odpowiedział mu pytaniem.
- Nie, ale to jest jej chłopak. - odparł Niall, wskazując na Louisa...
- Krewni? - zapytał lekarz.
Doktor Houson (wyczytałem z plakietki) to mężczyzna około 40 lat. Na jego duże czoło opadają kosmyki czarnych włosów, a brązowe oczy rozglądają się. Wygląda poważnie, a krawat ubrany pod fartuchem dodaje mu lat.
- Przyjaciele. - odpowiedzieliśmy chórem.
- Niestety, nie mogę udzielić Wam informacji....
Wasza Daria xx