poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 4 cz.2/3 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami Camili^
Skończyliśmy jeść śniadanie. David poszedł do siebie, a Timon pojechał do studia nagraniowego omówić wyjazd syna do Londynu.
Wybrałam numer Urszuli. Ledwo zabrzmiały dwa sygnały usłyszałam głos mojej wieloletniej przyjaciółki.
- Witaj, Camila. Właśnie miałam do ciebie dzwonić. - zaczęła naszą rozmowę.
- Miło cie słyszeć. Powiedziałaś Jennifer? - zapytałam.
- Nie, jeszcze nie. Zrobię to dziś. Wczoraj za bardzo wytrącił ja z równowagi telefon od twojego syna.
- David wczoraj do niej dzwonił?!
- Tak, sama słyszałam ich rozmowę.
- Ojej, przepraszam za niego. Przywieziemy go jutro. Ja, Timon i Jackson.
- Może u nas przenocujecie. Mamy pokoje gościnne. Powspominalibyśmy sobie dawne czasy. Co ty na to?
- Dobry pomysł. Jedna noc. Będziemy około 15. Dobrze?
- Super. Przepraszam, muszę wracać do pracy. Do zobaczenia, kochana.
- Do zobaczenia. Buziaki. - tak zakończyłyśmy rozmowę. Weszłam do pokoju David'a. Czytał magazyn.
- Synu, dlaczego dzwoniłeś wczoraj do Jennifer?!
- Mamo, no... No... Nie wiem co mnie wzięło. Naskarżyła ci?
- Nie, dzwoniła do mnie Urszula. Jutro ja, ojciec i twój brat przenocujemy u nich, ale w niedzielę wracamy do Los Angeles...

^Oczami Jennifer^
Wyszłyśmy z szatni. Louis, Liam, Zayn, Niall i Harry już na nas czekali. Czułam się niekomfortowo. To było nasze pierwsze spotkanie z chłopakami, a ja byłam ubrana wyłącznie w małe trójkąciki zawieszone na sznureczkach. Zaczęłam przykrywać rękami ciało tak, aby nie widzieli moich niedoskonałości. Weszliśmy do basenu.
- Zimna! - krzyknęłam. - Ja wychodzę. - stwierdziłam. - Idę do jacuzzi. Ktoś chętny?
- Ja mogę iść. - oznajmił Louis. Podreptaliśmy do okrągłego baseniku. Usiedliśmy na siedzeniach. - Czym się interesujesz? 
- Hmm... Trudne pytanie. Na pewno fascynuje mnie fryzjerstwo i makijaż. Dużo o tym wiem i przydaje mi się to w życiu. A tak poza tym muzyka. Ciebie też muzyka? - chyba bardziej oznajmiłam, niż zapytałam.
- Tak. W końcu jestem w One Direction. Mamy dzisiaj koncert. - zaczął. - W willi jakiegoś Mitchel'a Moutch'a. Kojarzysz?
- Będę tam z Natalie. - oznajmiłam. Uśmiechnął się.
- Super. - Nagle do jacuzzi wparowali Harry, Daddy (tak mówimy na Liama), Niall i Zayn, a tuż za nimi Natty.
- Która godzina? - Zayn spojrzał na wielki zegarek na ścianie basenu. - Już 13? Na 19 mamy być. Idziemy, bo się nie wyrobię.
- Dobra, to ja wprowadzę je w temat. Nasz wspaniałomyślny i bardzo przystojny Zayn musi nałożyć żel! O tak! To wcale nie takie łatwe! To nie lada wyzwanie. Trzeba pić mleko. Trzeba do tego mięśni. A ile czasu! - oznajmił Harry. Zaczęliśmy się śmiać. Oczywiście Harold dostał od Zayn'a w głowę (według Malika pustą).
- Już 13.30. Zwijamy, bo Żelek nie zdąży się uczesać. - Wyszliśmy. Ja i Natty do damskiej, a reszta do męskiej. - Fajni są. - powiedziałam do mojej przyjaciółki, kiedy byłam pewna, że mnie już nie usłyszą.
- Mhm. - odparła.
- No co jest? - zapytałam, bo zauważyłam na jej ślicznej mordce podkówkę.
- Zayn chyba ma mnie głęboko. Gadałam do niego i gadałam, a on nic. W sumie idiotka ze mnie. Myślałam, że sławny i mega przystojny Zayn Malik zainteresuje się zwykłą Natalie Loins. On może mieć każdą. - opowiedziała.
- A może... Nie dałaś mu nic powiedzieć? To bardzo w twoim stylu. Hmm?
- Może... - stwierdziła. - Dobra koniec smutasów, bo za kilka godzin uderzamy na imprezę! - Natalie jaką lubię. Imprezowiczka. Przebrałyśmy się, umalowałyśmy tak jak wcześniej, wysuszyłyśmy włosy. Ja zostawiłam rozpuszczone, a Natty związała je w kucyka. Wyszłyśmy. Na korytarzu czekali już na nas One Direction. Na końcu korytarza dostrzegłyśmy dziewczyny skaczące z radości i przeglądające zdjęcia zapewne zrobione z nimi. Rzadko kiedy ktoś prosił ich o autograf. U nas, w Londynie, widok gwiazd to prawie codzienność. Zayn coś gadał do Harry'ego, Liam z Louisem rozmawiali o dziewczynach, które tędy przechodziły, a Niall jadł batona. Chociaż nie, on nie jadł. On wsuwał w niesamowitym tempie. Patrzyłyśmy na niego z przerażeniem.
- No co? - zapytał z pełną gębą.
- Nic, nic. - Ktoś dzwonił kiedy byliśmy na basenie. - Sorki, muszę oddzwonić. - Wybrałam numer. Ktoś odezwał się w słuchawce.
- Jenny, gdzie są moje czarne bokserki? - zapytał Chris, a ja zaniosłam się chichotem.
- W pralce przecież. Muszę kończyć. - stwierdziłam gdy zobaczyłam co wyrabiają chłopcy...

Wasza Daria xx

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 4 cz.1/3 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami Jennifer^
- Tak późno? - zapytałam. Kiwnęła. Położyłyśmy się spać. Tak wiem, nasze odpały są dziecinne, ale co na to poradzę....

^Oczami Natalie^
8:30. Muszę do toalety. Jenny też, więc idziemy. Idę, idę, idę. Nagle... buziak dla paneli. Wygrzałam. Boska jestem.
- Haha! Natalie i co panele dobrze całują? - zaśmiała się.
- Cicho! - syknęłam. Jeszcze się śmiała, ale ja nie zwracałam na nią uwagi. Kiedy wyszłyśmy wzięłam jej laptopa i położyłam na łóżku. Weszłam na fb. Mitchel udostępnił jakiegoś besta. Patricia napisała o dzisiejszej imprezce. Liam dodał nowe zdjęcie. Łał, ale ciacho! Ktoś do mnie napisał. Znowu poszła do toalety.

^Oczami Jennifer^
Siedziałyśmy na łóżku w pidżamach, kiedy ktoś wjechał na piętro.

Li to przystojny nastolatek o pięknych, brązowych oczach. Swoją czuprynę tego samego koloru zwykle zarzuca na bok. Ma śliczne kości policzkowe i tak samo nieziemski uśmiech. Przyjaźnimy się z nim odkąd zamieszkał w Londynie i zaczął być jednym z One Direction. Nasza sympatia do niego jest szczera. Nie chodzi o sławę.
- Cześć Liam. - mruknęłam. Odwróciłam się w stronę laptopa. Czekaj! Wróć! Liam? Zerwałam się z łóżka, Natty też. - Zaczekaj z 15 minut. - krzyknęłam.
- Żarty sobie robisz? Ostatnio mówiłaś 10 minut, a zajęło ci to 30! Poczekam godzinę. - odpowiedział. Natalie wybrała sobie ode mnie z szafy TO. Na szczęście nosimy ten sam rozmiar. Z biżuterii wybrałam sobie 15 srebrnych bransoletek i czerwone kolczyki kostki, a Natalie wielkie koła. Najpierw ja wzięłam prysznic, umyłam twarz i się przebrałam. Uwielbiam moją bejsbolówkę. Noszę dziewczęce ubrania. Pod nimi ukrywam swoją prawdziwą osobowość. Owszem, w mojej szafie można odnaleźć wiele glanów i czarnych ubrań, lecz rzadko je noszę. Potem Natty weszła do łazienki, a co tam robiła, to ja już nie wiem. Zrobiłam czarną kreskę na powiece, pociągnęłam tuszem po rzęsach i musnęłam usta moim ulubionym brzoskwiniowym błyszczykiem GLAZE. Włosy rozpuściłam. Moja przyjaciółka pomalowała oczy czerwonym cieniem, rzęsy czarnym tuszem, nałożyła fluid, a usta maznęła wazeliną. Spięła włosy w kucyka. Stanęłyśmy naprzeciw siebie i podziwiałyśmy swoje dzieła. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Wyszłyśmy w końcu do Liam'a usiadłyśmy obok niego na łóżku. - Śliczne. Wstańcie, wyjdźcie i wróćcie jak zbrzydniecie. - skomentował i w pozytywnym tego słowa znaczeniu poraził nas swoim uśmiechem.
- Dzięki. - odparła Natty.
- Najpierw trzeba mieć z czego. - parsknęłam. Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Uwierz, masz z czego. - mruknął. - Nie? - spojrzał na Natalie.
- Zgadzam się. - powiedziała.
- Dzięki, Liam. Ale ty nie masz z czego. - zaśmiałam się.
- Będę płakał. Łe, łe. Przeproś! - krzyknął. 
- Przepraszam. Więc co cie tu przygnało?
- Mam propozycję. Nie do odrzucenia. - zaakcentował ostatnie zdanie. - Idziemy na basen. -  Payne kocha pływać, może nawet zostałby pływakiem, gdyby nie zespół. - To jak?
- Jasne! - krzyknęłyśmy jednocześnie. Obie uwielbiałyśmy pływać, ale z nim kochałyśmy.
- Lecę po strój. - oznajmiłam. - Po drodze wpadniemy do Natalie, bo ona nie ma tu stroju. - Spakowałam strój, ręcznik, szczotkę, kosmetyki i inne do torby. Wyszliśmy. W kuchni spotkałam babcię. - Babciu, idę na basen z Natalie i Liamem. - oznajmiłam. Natty znała, ale jego widziała chyba po raz pierwszy. Zmierzyła go wzrokiem.
- To twój? - zapytała. Totalna wiocha. OMG!
- Nie, babciu. My lecimy. - Wsiedliśmy do taksówki. Coś tam "poględziliśmy". Stanęliśmy przed domem mojej przyjaciółki, wzięła strój i pojechaliśmy dalej. - Jeszcze kawałek. - wyjaśniłam, chociaż oni to na pewno wiedzieli. - Będziemy sami? - upewniłam się.
- Właśnie... Bo chciałbym wam przedstawić moich kumpli. Pasuje?
- Jasne. - odpowiedziałam. Dojechaliśmy. Pod basenem spostrzegłam 4 ładnych chłopaków. Liam podszedł do nich.
- Elo. - przybili piątkę, żółwika itd. Stanęłyśmy naprzeciwko nich.
- Louis. - przedstawił się najprzystojniejszy z nich, szatyn.

Louis to słodki 20-latek o ślicznych, szarych oczach i brązowych włosach. 
- Harry. - oznajmił.
Hazza to szatyn o zielonych tęczówkach.
- Tor. - mruknął trzeci. Zaśmialiśmy się. - Nie no, jestem Zayn.
Malik to mulat z brązowymi oczami i czarnymi włosami.
- Niall. - uśmiechnął się ostatni. Szatyn z wybielonymi końcówkani (facet, a farbowany?!), niebieskie oczy. W sumie się przedstawiali, a my i tak to wiedziałyśmy.
Horan to uroczy blondasek z niebieskimi oczami.
- Natalie. - Moja przyjaciółka uroczo mrugnęła prawym okiem. Ona wie jak zrobić wrażenie na płci przeciwnej. - Ale możecie mówić Natt, Natty.
- Jennifer. - oznajmiłam. - Jenny, Ji. Jak tylko dusza zapragnie. To co wchodzimy? - Kupiliśmy bilety. Każdy zapłacił za siebie. Chociaż był mały zgrzyt, bo chłopcy chcieli wyłożyć za nas. Nie zgodziłyśmy się. Weszłyśmy do szatni. Ja i Natty do damskiej, a chłopcy do męskiej.
- Fajni są nie? Szczególnie ten Louis. - poprawiłam makijaż i związałam włosy w kucyka.
- Mnie tam wpadł najbardziej podoba się Zayn. Oczy. - szepnęła.
- A widziałaś oczy Louisa? No boskie. - Myślałam, że jej mnie nie słyszała.
- Który to Louis?
- Brązowe włosy, niebieskie oczy. Ten co miał w ręce marchewkę. 
- Aaa. Już wiem. Ja tam wolę Zayna. Louis jest cały twój. - oznajmiła. - Idziemy? Pewnie już na nas czekają.

Wasza Daria xx

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 3 cz.2/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami David'a^
Stałem przed wejściem. Podjechała limuzyna, a z niej wysiadła moja dziewczyna, Nick i jakaś inna nastolatka.
- Cześć, skarbie! - krzyknęła Izzy, aż ludzie się odwrócili. Na szczęście nikt nas poznał. Weszliśmy do kina. Chwilę porozmawialiśmy o filmie, na który chcemy iść. Zdecydowaliśmy się na "Ostatni pocałunek". Kupiliśmy bilety na 16:30. Film był nawet fajny, kiedy się skończył wyszliśmy z kina. - Może pójdziemy na pizzę? - zapytałem, a reszcie spodobał się mój pomysł. Pojechaliśmy do pizzerii, a później do domów.

^Oczami Jennifer^
- Uwaga! Nadchodzą! - oznajmiłam Natalie. Chciałyśmy iść, ale już nas zauważyły. Emily rozejrzała się po galerii.
- Kto? - zapytała słodkim głosikiem.
- Żmije. - odparła moja przyjaciółka. Zmierzyłam ją wzrokiem.
- Natalie! - krzyknęłam. "Plastiki" były coraz bliżej. Wreszcie stanęły przed nami. Niemal jednocześnie odgarnęły włosy i zatrzepotały mocno wytuszowanymi rzęsami. Jak one to robią?! Jessica już chciała coś powiedzieć, jednak Milly ją wyprzedziła.
- To som te zmije? (To są te żmije?) - zapytała. Spojrzałam na Natty. Jej oczy śmiały się, ręką zasłaniała usta. JPO, bo tak nazywamy Jessicę, Patricię i Olivię wlepiły w nas swoje gały. - Tak?
- Emi, możesz być ciszej? - zasugerowałam mojej siostrze. - Co chcecie?
- Coś miałam.... Już wiem! Mój Mitchel i ja urządzamy jutro imprezkę z okazji tego, że jesteśmy razem. RAZEM! TOGETHER! ZUSAMMEN! JUNTOS! - Aż się zdziwiłam, że Patricia mówi po (od lewej) angielsku, niemiecku i hiszpańsku. Moja najlepsza przyjaciółka chyba też o tym pomyślała, bo spojrzała na mnie porozumiewawczo. - A więc... Mitchy kazał was zaprosić. - powiedziała. Nagle zadzwonił jej telefon. - Misiaczek. - oznajmiła i odeszła kawałek od nas. Widziałam jedynie jak "panienka Blosy" rusza ustami.
- Potańcówka rozpocznie się o 19.00. Bądźcie. - rozkazała Jessica. - Załóżcie - Spojrzała na nasze ubrania z obrzydzeniem. - coś normalnego. Haha. - zaśmiała się do Livii, która wydawała się dziś jakby nieobecna. - Nie wiem czemu Mitchel chce zaprosić takie oślizgłe robaki jak Wy...
- Lobaki, nafet najbaldziej oślisgłe, som lepse od zmij. - (Robaki, nawet najbardziej oślizgłe, są lepsze od żmij). - zauważyła Emily.
- Jak tam Patrick? - zapytała Natalie. Zaśmiała się.
- Super. - odparła, ani trochę niczym nie zawstydzona Jessica.
- Dobra, my lecimy. - stwierdziłyśmy. Weszłyśmy jeszcze do sklepu. Kupiłyśmy sobie sukienki.
Zadzwoniłam po szofera. Po 10 minutach przyjechał. Spojrzałam na wyświetlacz. 18:05. Siedzimy, a raczej chodzimy tu prawie 9 godzin. Zajechałyśmy pod mój dom. Kiedy weszłyśmy krzyknęłam.
- Jestem!!! - Na sam dół zjechała opiekunka Milly.
- Tak się martwiłam. - oznajmiła. - Gdzie wy byłyście?! - zapytała, a raczej zapytała wykrzykując.
- Może tak ciszej? - odparła Natalie, w naszej obronie. - Hmm?
- Szkoda słów. - powiedziała Sofia. Podeszła do windy. Myślała, że jej nie słyszymy. - Ach, ta dzisiejsza młodzież. Zero szacunku dla starszych. Tylko im zabawy w głowie. Do szkoły nie chcą chodzić. Niewychowane, nienauczone. Ojej. - sapnęła.
Winda się zamknęła, a my mogłyśmy się z niej teraz spokojnie pośmiać. Jeżeli tarzanie po podłodze można nazwać spokojnym. Głupawka! Kojarzycie ją? Ostatnio często nas nawiedza.
Do salonu weszła najmilsza pracownica "małego spa" - Susy.
- Twoja mama was woła. Jest w spa. - Poszłyśmy za nią. Mama siedziała na krześle. Właśnie robiono jej paznokcie.
- Hej, skarbie. Witaj, Natalie....

^Oczami Davida^
Wszedłem do domu. 18:30. Wybrałem numer Jennifer i wcisnąłem mocno zieloną słuchawkę. Chris podał mi tydzień temu numer. Chciałem tylko spróbować. Nie znała mojego numeru. Byłem pewny, że odbierze.
- Halo? Kto mówi? - zapytał mnie jakiś nieziemski głos. - Halo?
- Cześć Jenny. To ja. - odparłem.
- Ja? Hmm... Mitchel? No cześć.
- Nie jestem Mitchel, ktokolwiek to ma być.
- Patrick, no przestań się bawić.
- Nie jestem Patrick!
- A, no tak! Cześć Liam. - Puściła buziaka do telefonu. - Jak tam? Hmm?
- Ten Liam to twój chłopak? - zapytałem.
- Powiedz kto jesteś to odpowiem. - stwierdziła. - No?
- To ja... - zacząłem, ale mi przerwała.
- Taa, wiem to ty!!! - wydarła się do słuchawki.
- Daj mi dokończyć Ji. - Kiedyś tak na nią mówiłem.
- Ji? Czekaj, czekaj. Czego chcesz? - skapnęła się. Wszystko przez to całe Ji. Tylko ja tak do niej mówiłem.
- Chciałem cie tylko usłyszeć. - odpowiedziałem.
- To usłyszałeś. Zwijaj. - Rozłączyła się. Zagrałem kilka piosenek, umyłem się i położyłem spać.

^Oczami Urszuli^
- Kto to? - zapytałam.
- David! - parsknęła. Uznałam, że powiem jej dopiero jutro. Jest wystarczająco zdenerwowana rozmową z nim.
- Jak zakupy? - odbiegłam od tematu.
- Super. - odparła. Natalie uśmiechnęła się do nas. - Mamo, mogę iść jutro na imprezkę, nie? - zapytała.
- Jasne. A Natalie dziś zostaje na noc? - zaproponowałam.
- A może? - kiwnęłam. - Dzięki, mamo. My już idziemy na górę. Zobaczymy co u Emi. Może spotkamy Sofię? - zaśmiały się. Odprężyłam się. Starałam się nie myśleć, jak Jennifer zareaguje na tę wiadomość....

^Oczami Natalie^
Byłyśmy u Milly. Oczywiście nie odbyło się bez "odpałów" na widok jej opiekunki. Zadzwoniłam do mamy. Pozwoliła mi przenocować u Jenny. Umyłyśmy się, ubrałam pidżamę, która została u Jennifer po ostatnim nocowanku. Wpadłyśmy na piętro Jenny. Skakałyśmy po łóżku.
- CRAZY GIRL PARTY! - krzyknęłyśmy. Zeszłyśmy. Wyciągnęłyśmy kosmetyki z naszych torebek i kosmetyczki Jennifer. Chodziłyśmy po pokoju jak modelki i darłyśmy się. - I'M SEXY AND I KNOW IT!!! OHH, YEAH! - W końcu zakończyła się nasza kochana głupawka i zasiadłyśmy na łóżku. Położyłyśmy kołdrę na podłogę. Wysypałyśmy na nią kosmetyki. Zaczęło się. Znowu. Malowałyśmy się nawzajem. Były śmiechy i chichy, ale potem.... Przerażenie na swój widok. Na wyświetlaczu mojego telefonu ujrzałam godzinę 00:09....

Wasza Daria xx

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 3 cz.1/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami Natalie^
Jenny wyszeptała, a raczej poruszała ustami, że na start będziemy gilgotać. Zasłoniłam usta dłońmi i poruszałam, że "Ok". Jennifer szepnęła "Start". Rzuciłyśmy się na Emily.
- Aaa! Psestancie (przestańcie)! - krzyczała, ale my gilgotałyśmy ją mocniej i mocniej. - Aaaa! Aaaa! Aaaa! - Mało brakło, a byśmy wszystkie ogłuchły.
- Cicho maluszku! - wrzasnęła Jennifer. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Nie jestem maluch! - odparła Emi i najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.

^Oczami David'a^
- Mamo, idę do kina! - oznajmiłem. Wziąłem ze sobą komórkę i duże, ciemne okulary, żeby mnie nie rozpoznali. Sława ma też ciemne strony. Wybrałem numer Izabeli. Nie zdążył nawet zabrzmieć 2 sygnał, gdy usłyszałem w słuchawce głos mojej dziewczyny.
- Cześć, ślicznotko. - powiedziałem do komórki.
- Hej, Dave. - Tak trudno zapamiętać, że mam na imię David? - Co chcesz? - zapytała.
- Mam dla ciebie małą propozycję. - oznajmiłem, usłyszałem krzyki w słuchawce.
- Zamknij się, Nick! - krzyknęła. Przez chwilę próbowałem przypomnieć sobie, kto to Nick. Aha, to jej brat. - Sorki, za tego idiotę. Jaką propozycję?
- Wypadzik do kina. Co ty na to, skarbie?
- Do kina? Jasne. Słyszałam, że jest teraz fajny film....

^Oczami Izabeli^













Nick to 19-letni chłopak. Ma czarne oczy i brązową czuprynę. Ubiera się na niegrzecznego chłopca, którym nie jest. 
Mój walnięty brat siedział na kanapie, kiedy ja rozmawiałam z moim "menadżero-chłopakiem".
- Jest 16. Widzimy się za pół godziny w kinie? - zapytał.
- Mhm.. - odparłam. - Lecę się szykować. Pa. - Jeszcze wydałam dźwięk jakbym dawała mu całusa. - Mła.
- Cześć. - Rozłączyłam się. Nick dalej siedział na kanapie i grał na swojej konsoli.
- Idziesz do kina? - zapytał.
- Nie twoja sprawa, ułomie. - odparłam. Nick pisze moje piosenki. Lubi też pograć w kosza. - A zresztą, co ci do tego? - Spojrzał na mnie tymi okropnymi oczyskami.
- A może tak pójdziemy na podwójną randkę? - zapytał.
- W sumie. Ale z kim pójdziesz?
- Z Brendą. - odpowiedział. Przewróciłam oczami. - Mhm. A czemu nie, pańciu? - Nick tak do mnie mówił, to denerwujące, ale nie umiałam go przekonać, żeby przestał się tak do mnie zwracać.
- Haha. - zaśmiałam się. Udawałam. - Bardzo śmieszne. Dobra, niech Ci będzie. Zadzwoń do niej. Pamiętaj, o 16.30! - Wyszłam z salonu i wjechałam windą do mojej garderoby. - To nie, to nie. Mam! - Wyciągnęłam jakieś ciuchy. Idealnie podkreślą moje nieziemskie kształty. Ubrałam się. Pomalowałam oczy białym bliżej nosa, turkusowym dalej nosa. Przeczesałam szczotką moje czarne włosy. Do tego czarne zerówki, inaczej nerdy i jestem gotowa. Zjechałam na parter i stanęłam przed lustrem. - Wyglądam nieziemsko. - skomentowałam swój wygląd. Nie zauważyłam, że za mną stała Brenda. - Co... ty tu tak wcześnie? - zapytałam, a ona strzeliła batona.











Brenda to istna idiotka. Wypchana botoksem, z toną makijażu. Ma brązowe oczy i tego samego koloru włosy. Myśli, że jest najładniejsza na świecie, ale nawet do mnie dużo jej brakuje.
- Wcześnie? Izzy jest 16.20. Nick jeszcze się szykuje. - I po co mi ten raport?
- Izzy?! Że niby skąd masz prawo?! Dlaczego mnie tak nazywasz?! - zapytałam, a w sumie krzyknęłam.
- Uspokój się Izabela. - odparła. Nick zjechał na dół. - Jestem. - Uśmiechnęła się do niego. Mój brat jest niezłym ciachem, mogła się bardziej wysilić z myciem zębów. Może gdyby je wyszorowała jakąś droższą, porządniejszą pastą, nie byłyby żółte. Ubrałam szpilki (10 cm). Długo uczyłam się w nich chodzić, ale już umiem. Wsiedliśmy do limuzyny - ja, Nick, Brenda. Oni sobie słodzili, a ja spoglądałam na nich z obrzydzeniem. Myślałam o tym, na co pójdziemy, kiedy z rozmyślań wybudził mnie aż za słodki głos Brendzi (tak na nią mówię),
- Na co idziemy? - zapytała wredna idiotka i przytuliła się znowu do Nick'a. Poczułam, że wraca do mnie moje śniadanie.
- Nie wiem, ale od razu mówię, że ja wybieram. Nick, a ty chciałbyś na "Ostatni pocałunek". Dramat romantyczny o dziewczynie, która wdaje się w romans z wielkim biznesmenem, nie pamiętam co było dalej....
- Oglądałaś? - zapytał i cmoknął w poliko Brendę.
- Widziałam zwiastun. - poprawiłam go.
- Zobaczymy - stwierdził. Dojechaliśmy na miejsce. Zobaczyłam Dave'a stojącego przed wejściem.
- Hej, skarbie!...

^Oczami Jennifer^
Emily rozpłakała się. Nie wiedziałam co robić. Przytuliłam ją.
- Jasne, nie jesteś maluch. Pomyliło mi się. - powiedziałam, a ona pokazała swoje czerwone od łez oczka, które ukrywała pod małymi rączkami. - Przepraszam. - Milly uśmiechnęła się. Podałam jej chusteczkę, wysmarkała nosek.
Poczłapałyśmy do komody. Poprosiła mnie, żebym wybrała jej jakieś ubranko. Wyciągnęłam różowy T-shirt z mysią Minie, ciemnoróżowe legginsy, białą opaskę na włosy z kokardką. Ubrała się, uczesałam jej koka, powiedziałyśmy niani Emily, że idziemy i wyszłyśmy z domu.
Na dworze było ciepło, przynajmniej 20 stopni. Wsiadłyśmy do naszej limuzyny, którą kierował Francesco.
- Dzień dobry. - powiedziałyśmy równo. Odwrócił głowę w naszą stronę.
- Witam panienki. Gdzie jedziemy?
- Do centrum handlowego. - odpowiedziałam. Całą drogę rozmawiałyśmy co kupimy.
Dojechałyśmy. W pierwszym sklepie nie zauważyłyśmy nic sensownego. Weszłyśmy do "Tuptusia". Emi kupiła tam sobie lalkę syrenkę i bluzkę z Ariel. Kiedy weszłyśmy do drogerii kupiłam sobie 2 nowe błyszczyki - brzoskwiniowy, bo mi się skończył, i zwykły - przezroczysty. Wybrałam sobie tusz, korektor, perfumy i jeszcze kilka kosmetyków, ale nie będę wymieniać. Kiedy Milly zaczęła marudzić, poszłyśmy do "Dziewczynki" i znowu kupiłam jej lalkę, jakąś gwiazdę filmową. Pochodziłyśmy po sklepach odzieżowych, kupiłyśmy sobie buty. Gdy już szykowałyśmy się do powrotu coś ujrzałyśmy.
- Uwaga! Nadchodzą! - oznajmiłam Natalie.

Wasza Daria xx