niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 6 cz.2/2 (1 sierpnia 2012r., sobota)

^Oczami Zayna^
Zrozumiałem, że ma zamiar skoczyć. Podbiegłem do niej najszybciej jak mogłem. Była pijana, mogła się utopić.
- Jenny, stój! - poprosiłem. Jednak zanim dobiegłem ona była już w wodzie. - Jennifer! - krzyknąłem długo, jak w jakimś dramacie, czy coś. Z tego co zobaczyłem dość mocno uderzyła głową o dno. Skoczyłem do wody, złapałem ją i wyciągnąłem na kafelki obok basenu. Nie miałem pojęcia co robić. Pobiegłem do korytarza.
- Pomocy!!! - wydarłem się na cały dom. Wszyscy lokatorzy i nasz gość momentalnie wybiegli na korytarz.
- Co jest? - zapytał Daddy.
- Jennifer uderzyła się o dno, krwawi. - oznajmiłem. Z każdym słowem mój głos się łamał, a ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. Czułem się okropnie. Przecież mogłem ją zatrzymać w salonie. Jestem idiotą. Wiedziałem, że jest pijana.
- Kiepski żart. - stwierdził Harry.
- To nie żart! Szybko! - Pobiegłem do Jenny. - Dzwońcie na pogotowie. - rozkazałem. Niall złapał telefon i odszedł kawałek od nas.
- A właściwie to co się stało? - zapytał z oddali.
- Jest pijana. Skoczyła do basenu, walnęła głową o dno. - objaśniłem. - Głowa krwawi. Głowa krwawi. - powtarzałem. Czułem, że robi mi się gorąco. Tak, kocham ją.
- Lód! - krzyknął Liam do Harry'ego, który natychmiast zerwał się z podłogi i już chwilę później powrócił trzymając w ręce zamrożoną wodę w worku. - Oddycha? - zapytał mnie. Natalie stała nad ciałem swojej przyjaciółki i płakała. Łzy uderzały rytmicznie o podłogę. Hazza podał lód Liamowi i objął ją. Ona zaś wtuliła się w jego tors.
- Nie! - odpowiedziałem na jego pytanie. 
- Cholera! Zayn, trzymaj tu lód! - Wskazał na miejsce krwawienia. Uklęknął na wysokości pępka Jenny i rozpoczął sztuczne oddychanie. Podczas uderzeń na klatkę piersiową mówił do nas.
- Nie wiem czy ten lód coś da, ale można spróbować. - wyjaśnił. Spojrzał na mnie. Łza zakręciła mi się w oku i już po chwili płakałem. - Zayn. Spokojnie. - mówił do mnie. 
- K****, jak mam być spokojny?! - krzyknąłem i na dobre rozpłakałem się. Co jeśli ona umrze? Nawet nie chcę tak myśleć.
- Niall, gdzie ta karetka? - zapytał Daddy Horan'a.
- Już jedzie. - oznajmił.
- Nadal nie oddycha. - stwierdził Payne. Tylko on jedyny z nas myślał trzeźwo. Louis stał i przypatrywał się całej scenie. Nawet nie zainteresował się co się stało, co z nią jest. Harry i Natalie stali wtuleni w siebie, a Horan kucał obok mnie. Usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Niall pobiegł do drzwi i zaprowadził ratowników na miejsce zbiorowiska.
- Proszę stąd wyjść. - rozkazał jeden z przybyłych. Wyszliśmy i stanęliśmy w salonie. Podszedł do nas drugi i zaczął przepytywać.
- Co się wydarzyło? - zapytał łagodnym głosem. Przytuliłem się do Liama, choć musiało to dziwnie wyglądać. Hazza dalej pocieszał Natty.
- Ona.... - zacząłem, jednak słowa zatrzymywały mi się w gardle. Nie potrafiłem przełknąć śliny. Czułem, że tracę siły. Nie pamiętam co było dalej. Odpłynąłem.

^Oczami Liama^
Zayn zemdlał. Bardzo to przeżywał, podobnie my wszyscy. Ratownicy nadal przebywali z Jennifer na dworze.
Ułożyliśmy Malika na kanapie. Minęło już 5 minut od jego omdlenia. Powoli otworzył oczy.
- Co? Gdzie? Jak? - wydarł się i zerwał się z miejsca spoczynku. - Gdzie Jennifer? - zapytał. Właśnie wtedy z dworu wyszli ratownicy z Jenny na noszach. Jeden z nich przystanął przed wyjściem.
- Wieziemy ją do szpitala w Londynie. - oznajmił i udał się do pojazdu. Ambulans odjechał na sygnale. Pobiegliśmy do pokoi, ubraliśmy się i zebraliśmy się przy naszym busie. Ja prowadziłem, ponieważ byłem najbardziej trzeźwy z wszystkich. Obok mnie siedział Zayn, a Harry i Natalie (nadal przytuleni) oraz Niall w drugim rzędzie, zaś Louis na końcu. Malik zasnął, wcześniej ciągle płakał, zmęczył się.

^Oczami Zayna^
"Stałem na cmentarzu. Przede mną widniała marmurowa trumna. Piękna, lecz także tajemnicza i mroczna. Rozejrzałem się. Nikogo więcej tam nie było, tylko ja i wiele innych grobów.
Spojrzałem na czarno-białe zdjęcie kobiety, umieszczone w lewym górnym rogu nagrobka. Gdzieś ją już widziałem. W celu rozwiania wątpliwości przeczytałem napis: Jennifer Soond. Zamurowało mnie i przez dłuższą chwilę stałem tam niczym słup soli. Z mojego oka wypłynęła łza, następnie druga, a później cała rzeka. 
- Dlaczego akurat ona?! - zapytałem jakby sam siebie. Nagle z nieba na ziemię zleciała anielica ubrana w białą szatę. Jej majestatyczne skrzydła ruszały się lekko. Podeszła do mnie.
- Zayn, tęsknię. - szepnęła mi do ucha, a mnie przeszły ciarki. Jej głos był taki kojący i głęboki. 
- Ja też. - odpowiedziałem przez łzy.
- Nie płacz. - poprosiła i objęła mnie delikatnie.
- Brakuje mi Ciebie, Twoich rad, uśmiechu, obecności, zapachu, głosu, śmiechu. Kocham Cie. - zdobyłem się na wyznanie. Dlaczego nie wyjawiłem jej tego kiedy jeszcze żyła? - Nie zostawiaj mnie. - poprosiłem.
- Oni tam na mnie czekają. - Wskazała na niebo. - Zapomnij o mnie, zacznij od nowa. To niesamowite zaczynać od nowa. Zobaczysz. - Posłała mi ciepły uśmiech.
- Me serce krwawi, bez Twego serca me usta milczą, bez Twoich ust me ciało więdnieje, bez Twego ciała me płuca nie oddychają, bez Twojego oddechu ja nie istnieję... - zacytowałem jeden z wierszy, które znam. 
- To piękne. - Na jej twarz znów pojawił się uśmiech. - Żegnaj, Zayn. Będę o Tobie pamiętać. Kiedyś się spotkamy, tam, w niebie. - Poleciała w górę, a ja wyszedłem z mrocznego miejsca.  
Właśnie wtedy obudziłem się.

^Oczami Liama^
Śpioch już się przebudził, z krzykiem na ustach. Jechaliśmy w ciszy, zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji. Mieliśmy świadomość, że w karetce bądź w szpitalu właśnie toczy się walka o życie naszej przyjaciółki. Natty zadzwoniła do matki Jennifer.
- Proszę panią. - powiedziała przez łzy. - Jennifer miała wypadek. Zabrali ją do szpitala w Londynie. - oznajmiła. - Dlaczego? Rozumiem. Tak poinformuję. Dobrze. Dobranoc.
- I co? Przyjedzie? - zapytał Niall.
- Nie, mieli pilny służbowy wyjazd do Polski i nie mogą teraz przyjechać. Kazała mi poinformować ich co i jak, kiedy coś będzie wiadomo. - wyjaśniła Natalie i znów przyłożyła komórkę do ucha. - Chris? Jennifer miała poważny wypadek. Wiozą ją do St Thomas' Hospital w Londynie. Przyjedź. Ok, czekamy. - zakończyła rozmowę z Christopherem.
- To brat Jenny. - wyjaśniłem, kiedy jedyna obecna tu dziewczyna z nim rozmawiała. Natalie znów zalała się łzami. Dojechaliśmy. Wybiegliśmy z auta i pobiegliśmy do pierwszego gabinetu lekarskiego jaki tylko ujrzeliśmy. Zapukaliśmy.
- Proszę. - usłyszeliśmy cichy głos. Wlecieliśmy do pomieszczenia.
- Co z Jennifer Soond? - zapytał Zayn.
- Czy są państwo rodziną? - odpowiedział mu pytaniem.
- Nie, ale to jest jej chłopak. - odparł Niall, wskazując na Louisa...
- Krewni? - zapytał lekarz.
Doktor Houson (wyczytałem z plakietki) to mężczyzna około 40 lat. Na jego duże czoło opadają kosmyki czarnych włosów, a brązowe oczy rozglądają się. Wygląda poważnie, a krawat ubrany pod fartuchem dodaje mu lat.
- Przyjaciele. - odpowiedzieliśmy chórem.
- Niestety, nie mogę udzielić Wam informacji....

Wasza Daria xx

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 6 cz.1/2 (1 sierpnia 2012r., sobota)

^Oczami Davida^
O 23:30 opuściliśmy lokal i udaliśmy się do swoich domów. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać....

^Oczami Zayna^
Louis i Jennifer skończyli już tańczyć. Tommo (Louis) porwał Harrego, Liama, Nialla, Natalie i mnie do tańca, a Jenny usiadła przy barze. Coś mówiła do barmana. On tylko podał jej szklankę z drinkiem. Podbiegłem do niej.
- Jennifer, to już 4! -  krzyknąłem.
- Dobra, dobra mamusiu. - zaśmiała się. - Nie przesadzaj!
- Zabrać cie do domu? - zapytałem z wyraźną troską w głosie. Ktoś musiał jej pomóc. Natalie tańczyła i była nieźle napita, Hazza, Liam i Niall zajęli się tańcem i nie zwracali uwagi na dziewczynę. Louis totalnie ją olał i właśnie podrywał jakąś blondynkę.
- Nie, nie potrzebuję kierowcy. - zachichotała.
Postanowiłem, że muszę ją mieć na oku. Skoro nie chce wyjść z imprezy to przynajmniej niech ze mną zatańczy, wtedy będę mógł jej pilnować. Złapałem ją za rękę i wyciągnąłem na parkiet. Przetańczyliśmy kilka piosenek. Kiedy się zmęczyliśmy usiedliśmy na krzesełkach.
- Zayn? - zapytała mnie Jenny.
- Tak? - odpowiedziałem jej w formie pytania. Uśmiechnąłem się.
- Zawieziesz mnie do domu? - Na takie zdanie tylko czekałem.
- Jasne. - odparłem, złapałem ją za rękę i wyszliśmy z willi Mitchela. - Może przenocujecie z Natalie u nas?
- Niech ci będzie. - zgodziła się. Wsiedliśmy do limuzyny, która nadal stała pod domem. Pięć minut później, o 02.57 w nocy dojechaliśmy do lokum naszego zespołu . Zaprowadziłem ją do swojego pokoju, usiedliśmy na łóżku.
- Ty i Louis jesteście razem?
- Tak. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. - Lubię cie, wiesz Zayn? - Przytuliła się do mnie i skierowała w górę głowę.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jej tęczówki były takie głębokie i te iskierki... Nasze twarze zbliżały się do siebie. Kiedy już nasze usta dzieliły dosłownie milimetry odsunąłem się, wstałem, otworzyłem drzwi. Była dziewczyną mojego przyjaciela. Pomimo, iż wiedziałem, że Louis nic do niej nie czuje, nie mogłem jej pocałować. Zasady... Przestrzegam ich. Już miałem wyjść, jednak przystanąłem i szepnąłem.
- Ja ciebie też. Dobranoc. - Nie usłyszałem odpowiedzi. Kiedy już byłem w salonie poczułem wibracje telefonu, który trzymałem w kieszeni spodni.
- Słucham? - odezwałem się do słuchawki.
- Zayn, to ja Liam. Dzwonię od Natalie, bo swój telefon zostawiłem w domu.
- Rzeczywiście. - stwierdziłem, ponieważ na stoliku obok kanapy ujrzałem jego komórkę.
- Ja i Natty martwimy się o Jennifer. Nigdzie jej nie ma, a jest nieźle napita. Boimy się, że zrobi coś głupiego. A ty gdzie jesteś? - zapytał.
- Spokojnie, zabrałem Jenny do naszej willi. Teraz śpi. Ja też tu jestem. - oznajmiłem.
- Uff... My też za chwilę będziemy w domu. Jak tylko ogarniemy z Natalie tą dżunglę. Harry jest papugą i naśladuje wszystkich i wszystko, Niall pyta dziewczyny o namiary na dobrą jadłodajnię, a Louis flirtuje z jakąś szatynką.
- Zdradza Jennifer?! - krzyknąłem do słuchawki. - Co za.... - Liam nie dał mi dokończyć.
- Przecież wiesz jaki jest Louis. Trzeba ostrzec Jenny. Ok, kończę, bo trzeba ich znaleźć. O kurdę!
- Co jest, panie Payne?
- Louis właśnie całuje jakąś blondynkę. No, szybki jest. Przed chwilą wyrywał szatynkę. Cześć.
- Siemka, Daddy. - zakończyliśmy rozmowę.
Dlaczego Daddy? Dlatego, że jest takim naszym "tatusiem", wszystkiego pilnuje, jest z nas najbardziej odpowiedzialny.
Usiadłem na kanapie. Nie musiałem długo na nich czekać. Już 15 minut później byli w domu. Położyli się do łóżek. Zdrajca do siebie, Harry, Liam i Niall do siebie, a Natalie do jedynego gościnnego. Louis nawet nie zainteresował się co z jego dziewczyną. Tylko Natalie i Liam zapytali gdzie ją położyłem. Ja niestety musiałem spać na kanapie, bo Jennifer zajmowała mój pokój, a mieliśmy tylko jeden gościnny. Leżałem na kanapie.
Myślałem. Czy to miłość czy zauroczenie? Nikt nie był jeszcze nigdy dla mnie tak ważny, bałem się, że coś jej się stanie. Wmawiałem sobie, że to tylko chwilowe, że mi przejdzie. Chciałem zapomnieć o uczuciu, którym ją darzyłem. Wymieniałem sobie jej wady, a raczej starałem się. Dlaczego potrafię w niej znaleźć tylko dwie wady? Słaba psychika i naiwność. Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Spojrzałem w stronę schodów po których wolno schodził obiekt moich westchnień. Jennifer była ubrana w to co wcześniej. Delikatnie stąpała po kolejnych stopniach. Doszła do drzwi prowadzących na dwór, na basen. Otworzyła je i wyszła. Podążyłem za nią, nie wiedziałem co chce zrobić... Stanąłem przy drzwiach, a ona weszła na sprężynę do wybijania. Zaśmiała się.
- Patrz Zayn! - krzyknęła...

Wasza Daria xx

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 5 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami David'a^
Trafiliśmy do jakiegoś nocnego klubu. Najpierw napiliśmy się po 1 drinku, a później udaliśmy na parkiet. Jeden wolny taniec, drugi szybki. Czasami coś mocno błyskało, zapewne paparazzi. Jednak my olaliśmy wszystko. Liczyliśmy się tylko my.

^Oczami Natalie^
Zayn mnie olewał. Może sobie odpuszczę? Widziałam jak patrzył na Jenny. Jednak... Coś jest w tym jego oczach. Coś co nie daje mi o nim nie myśleć. Nie da się, nie da się zapomnieć. Ciągle mam go przed oczami.
- Natalie?! Czy ty mnie słuchasz?! - krzyknęła "złodziejka jego myśli". Po raz pierwszy w życiu poczułam do Jennifer to przykre uczucie nienawiści.
- Że co?! - odkrzyknęłam jej. Natychmiast zmienił się wyraz jej twarzy. Zrobiło mi się kapkę, powtarzam kapkę przykro. - Dobra, sorki. - Uśmiechnęła się.
- Do spa? - zapytała. Kiwnęłam. Podążyłyśmy do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Zrobiłyśmy sobie (a raczej zrobiły nam) paznokcie. Moje w czarno-niebieskie paski, a Jenny czarne z białymi kropkami. Wykonano nam też makijaż i fryzurę. Ja wsunęłam moją sukienkę, a Jennifer swoją. Ubrałam się tak TAK, a moja przyjaciółka TAK. Oglądałyśmy nasze kreacje, make-up i manicure, kiedy do spa wparowała mama Jenny.
- Witajcie, dziewczynki. - zaczęła.
- Cześć, mamo. - przywitała ją Jennifer.
- Dzień dobry, psze pani. - mruknęłam.
- Wyglądacie po prostu genialnie. - stwierdziła.

^Oczami Jennifer^
Mama właśnie komentowała nasze wyglądy. Jak dla mnie wyglądałyśmy ślicznie.
- Skarbie, - zwróciła się do mnie. - muszę ci coś powiedzieć. - oznajmiła, a Natalie chciała wyjść. - Nie, Natalko (ojej, jak słodko) zostań. Skarbuniu, - Słodzi mi, więc to coś co mnie mega zdenerwuje. - David i jego rodz...
- Mamo! No błagam, nie wspominaj mi o tym palancie. - poprosiłam.
- Daj mi skończyć! David i jego rodzice przyjadą jutro do nas.
- What the fuck?! - krzyknęłam.
- Wnioskuję, że to jakieś przekleństwo? - Natty kiwnęła. - David u nas zostanie, oni wyjadą.
- I ty się na to zgodziłaś? - z każdym słowem mój głos się łamał. Nie wiedziałam, które uczucie teraz we mnie dominuje - złość czy żal. - Jak mogłaś mi to zrobić? - krzyknęłam. Wybiegłam z spa i pokierowałam się w stronę windy, aby następnie wjechać na moje piętro i opaść na łóżko. Położyłam się na wznak i wykrzyczałam wszystkie przekleństwa jakie znam. Natalie pojawiła się w pokoju i na sam mój widok przeraziła się. Zapewne wyglądałam jak potwór. Usiadła obok mnie na łóżku i podała mi chusteczkę.
- Jenny, wytrzymasz jakoś. - pocieszała mnie, ale ja nie miałam ochoty słuchać teraz tych jej przemądrych rad. Nie musiałam się odzywać, kiedy spojrzałam na nią już wiedziała o co chodzi i bez dalszej paplaniny przytuliła mnie. Tego mi było trzeba. Od kiedy pamiętam to Natalie, Chris, babcia i ciocia Anne zawsze mnie wspierali w trudnych chwilach. To oni zawsze byli przy mnie. Zastępowali mi ciepło rodzinne, którego od rodziców nigdy nie doznałam. Ojciec grał w filmach i był zajęty wyłącznie karierą, a kiedy wracał do domu nie miał ochoty na rozmowę, był zmęczony. Matka tylko udawała kochaną przy Natalie i innych osobach z zewnątrz. Naprawdę była oschła, nie interesowały ją nasze problemy. Liczyła się tylko praca, pieniądze, ojciec. Dawali nam pieniądze i myśleli, że one mogą nas wychować. Mylili się. Emily wychowały opiekunki, które matka co jakiś czas zmieniała, by Emi wiedziała co to znaczy rozłąka i jakie brutalne jest życie. Takie kilkuletnie dziecko jak nasza siostra nie potrafiło tego zrozumieć i nie jedną noc przepłakało w swoim łóżeczku. Jedynymi osobami "niezmiennymi" dla niej byliśmy my - ja, Natalie, Christopher i babcia Katherine, no i oczywiście rodzice, chociaż oni nigdy nie poświęcili jej ani godziny. Nie, przepraszam, matka musiała ją karmić. Mieliśmy wiele ubrań, masę gadżetów, dostawaliśmy dużo pieniędzy, ale brakowało nam tego co jest najważniejsze - miłości rodzicielskiej. Trwałyśmy tak w objęciach jeszcze przez moment, kiedy na moje piętro wjechał Chris. Usiadł przy nas i uścisnął.
- Czyli już wiesz? - zapytał, a ja zrozumiałam, że on wiedział. Ukrył to przede mną. - Wiem co sobie teraz myślisz. Matka oznajmiła mi to kilka dni temu, jednak kazała mi przyrzec, że Ci nie powiem. Obiecałem, a wiadomo, że obietnic się dotrzymuje. Przepraszam. - wyjaśnił. - To nici z imprezy? - zapytał.
- Kocham was. - oznajmiłam z łezką w oku.
- My ciebie też. - odparli. Zakończyliśmy fragment historii pt: "Tulimy!!!".
- Dlaczego nici? - Miałam zamiar iść tam, rozerwać się i zapomnieć o wszystkim.
- Jennifer, czy ty oszalałaś? - wykrzyczał mi prosto w twarz. - Chcesz tam iść w takim stanie?
- Tak! - odpowiedziałam. Złapałam ich ręce i pognaliśmy w stronę balkonu. Po drodze wyjęłam z szuflady "tajny zapas papierosów na wyjątkowe okoliczności" i zapalniczkę. Stanęliśmy przy drzwiach. Wyjęłam z kieszeni jednego i zapaliłam mojego "wybawiciela". Rytmicznie wdychałam i wydychałam powietrze.
- Jenny! Co Ty wyprawiasz?! Niedawno z tym skończyłaś! Nie pamiętasz ile Cie to kosztowało?! Jak cierpiałaś?! - wydarł się na mnie mój brat.
- On ma rację. - cicho potwierdziła Natalie. - Chcesz powtórki z rozrywki? - dodała głośniej.
- Nie przesadzajcie! To tylko jeden. - odparłam. Skończyłam, wyrzuciłam go i udaliśmy się na dół. Na dole powędrowałam do spa. Poprawiono mi makijaż. - Idziemy, Natalie. - stwierdziłam, gdy na wyświetlaczu mojej komórki zabłysły liczby 18.40. - wsiedliśmy wszyscy do limuzyny, bo Chris postanowił pojechać z nami. Samochód zatrzymał się przed domem Mitchela. Wysiedliśmy. Przed drzwiami stali chłopcy z 1D. Podeszliśmy do nich. Dostali po buziaku w poliko ode mnie i Natty.
- Jak tam? - zapytał Zayn.
- Może być. - stwierdziła. Ujrzałyśmy Jessicę, Patricię, Olivię.

^Oczami Louis'a^
Dziewczyny wyglądały jak księżniczki, ale ja większą uwagę skupiłem na Jennifer i co chwilę uśmiechałem się do niej zalotnie. Weszliśmy do willi i pokierowaliśmy się na scenę. Dwie nierozłączne psiapsiółki odeszły ze swoim ochroniarzem (inaczej bratem J.), a my zastanawialiśmy się nad doborem piosenki. Zaczęliśmy od "Everything About You", potem "Loved you first", następnie "Magic" itd. Jenny wypiła drinka. Już po 1 zaczęła świrować.
Zakończyliśmy nasz występ. Oklaskano nas. Podszedł do nas właściciel willi.
- Chłopcy, to było genialne. Ale teraz już koniec tego śpiewania... - zaczął Mitchel. Zaraz potem kiwnął do mężczyzny za perkusją. Ten puścił wolny kawałek.
- Zatańczysz? - zapytałem Jenny, kiedy już doszedłem do baru. Przytaknęła.
- Jesteś piękna. - skomplementowałem. Podziwiałem, jak jej twarz zalewa się krwistoczerwonym rumieńcem.
- Dziękuję. - odpowiedziała i uśmiechnęła się. - A ty masz boskie oczy. - Na twarzy miałem banana. - Ja to powiedziałam na głos? - Kiwnąłem. - Ojej.
- Nic się nie stało. - oznajmiłem. Poczułem jej oddech na twarzy, przybliżałem się do niej. Aż wreszcie złączyliśmy nasze usta w długim, wspaniałym pocałunku. Widziałem tylko, że Zayn patrzy na nas z zazdrością, ale mało mnie to obchodziło. To był świetny wieczór, świetny taniec....



Dziękuję za ponad 1300 wejść, ponad 125 komentarzy i 36 obserwatorów. ;* <3
 
Wasza Daria xx

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 4 cz.3/3 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami Jennifer^
Chłopcy leżeli na podłodze, obok nich Natalie, a nad ich ciałami stała pracownica aqua-parku. Była wściekła, nie dziwię się. Podeszłam do nich.
- Możecie mi powiedzieć... - zaczęłam łagodnie. - Co wy do cholery wyprawiacie?! - ale skończyło się ostro. Popatrzyli na mnie jak na idiotkę, która niczego nie rozumie. No ja powodu ich "tarzanki" nie widziałam. - Przepraszam panią za nich. - zwróciłam się do około 40-letniej kobiety.
Miała na sobie niebieską koszulkę na krótki rękaw i szare spodnie dresowe. Na nogi wsunęła zielone, wysokie szpilki, które bardzo pasowały do dresu (czaicie ten sarkazm?). No normalnie tylko gratulować stylu. Kłosy spięła w koka, na oczy pomalowała tylko białym cieniem, a usta "oczowalniętym różowym". Jej twarz oszpecały/zdobiły (jak kto woli) zmarszczki. Niebieskie oczy, chociaż malutkie zwracały na siebie uwagę, ponieważ kontrastowały z włosami. No błagam! Oczy niebieskie, włosy czarne (jestem pewna, że farbowane)! Nos miała normalnej wielkości, twarz niemal kwadratową, zaś usta popękane, średniej wielkości. Kiedy tak spoglądałam na nią, stojąc tam w holu, myślałam sobie i jednocześnie była to też modlitwa: "Boże, abym tylko ja tak nie wyglądała!".
- Proszę ich uspokoić. To ekskluzywny aqua-park i nie możemy sobie tutaj pozwalać na takie cyrki. Co powiedzą klienci? - mówiła z pełną powagą, a 1D i Natalie zaczęli rechotać (chociaż nie przestawali się śmiać). Było to nawet troszkę zabawne. Jednak powstrzymałam śmiech.
- Wiem, przepraszam. - Odeszła chwiejnym krokiem. Po co kupować szpilki kiedy się nie umie na nich chodzić? - Debile, ogarnijcie się! - krzyknęłam. Liam wstał z podłogi i stanął obok mnie.
- Dobra, koniec. Wstawać! - Podnieśli swe jakże zacne cztery literki z ziemi, a właściwie z kafelek, i powędrowaliśmy na dwór. Stanęliśmy obok fontanny.

^Oczami David'a^
Siedziałem na kanapie i bezmyślnie gapiłem się w telewizor. Ktoś zadzwonił do drzwi, ale ja nie zareagowałem i dalej "zamulałem". Kanapa lekko się ugięła, a ja spojrzałem w stronę mojego gościa. Była to dziewczyna, która właśnie wstała i usiadła mi na kolana. Izabela, bo to właśnie ona mnie odwiedziła, była ubrana w TO. Włosy spływały jej na ramiona.
- Hej skarbie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzko.
- Witam moją ślicznotkę.
- Nudzisz się? - zapytała słodkim głosikiem, za słodkim.
- Mhm. - przyznałem.
- Impreza? - zaproponowała moja dziewczyna.
- Ojj, nie wiem, nie wiem. - odpowiedziałem.
- Proszę, proszę. - wyszeptała mi do ucha. Czułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. - Proooszę. - odezwała się znów zmysłowym głosem.
- Niech będzie. - przystałem na jej propozycję. Chciałem wstać, jednak ona przygniatała mnie swoim ciałem. - Muszę się przebrać.

^Oczami Izabeli^
- Skarbie, idźmy jako ty i ja. Jako Izabela Pinky i David Marx. Nie jako Barbara Gonzales i Austin Park. - zaproponowałam. To byłaby dla mnie świetna reklama. Kilka zdjęć, kilka artykułów.
- No... Ten jeden jedyny raz. - zgodziłem się...

^Oczami Jennifer^
Trwała niezręczna cisza, którą przerwał Niall.
- Mam... Przykrą wiadomość. Tylko nie rońcie łez. Ja... Ja... Ja... Jestem głodny. - Uronił nawet łezkę z oka. Swoją drogą, jak on to zrobił? Udaliśmy, że płaczemy.
- To straszna historia. Wzruszające. Ma ktoś chusteczkę? - zapytał ironicznie Hazza. - A tak na serio... - zaczął, ale Horan mu przerwał.
- Szatynku, twierdzisz, że jestem niepoważny? - zapytał.
- Nie, skądże milordzie. - odpowiedział Harry.
- Tak lepiej. - powiedział Niall. - Trzeba coś przekąsić.
- KFC czy McDonald's? - zapytałam. Osobiście wolę to drugie.
- KFC?! No chyba sobie żartujesz? - wykrzyczał mi prosto w twarz Zayn.
- McDonald's. - oznajmili Hazza, Zayn, Liam i Natty. Spojrzeli na blondaska, a właściwie farbowanego szatynka, ponieważ tylko on nie wyraził swojej opinii, co do wyboru lokalu. Ja szybko otarłam ślinę Zayna, która znalazła się na mojej twarzy podczas protestu co do KFC i także skupiłam wzrok na głodomorze.
- Obojętnie. - oświadczył. No tak, można się było tego spodziewać. Byle tylko coś zjeść. Odeszłam kawałek od nich i zadzwoniłam po szofera. Kiedy wróciłam Niall opowiadał Zaynowi, że nie ma nic złego w KFC, a reszta się z nich brechtała. Po chwili do farbowanego blondaska dołączył Harry. Nie minęło 5 minut, kiedy Malik zakończył niesamowicie interesującą konwersację. Jednak oni dalej dyskutowali.
- Ogarnąć dupska, ułomy! - krzyknął Louis.
- Słyszałeś skarbie? - zapytał Niall Harrego. Skarbie?! No WTF?!
- Tak, kochanie. - No błagam WHAT'S UP?! - Normalnie foch forever.
- Nie chcę Wam przeszkadzać, ale jest 2:30 PM. - uświadomiłam chłopakom i Natalie.
Zakończyli focha. Zebraliśmy się do samochodu Włączyłam internet i sprawdziłam twitter'a. W odpowiedziach znajdowało się mnóstwo linków. Kliknęłam pierwszy. Tak brzmiał artykuł na tej stronie:
"Fanki słynnego członka One Direction - Louisa Tomlinsona mogą być zawiedzione. Chłopak jest zajęty. Nie wiemy dokładnie ile trwa związek Louisa, możliwe, iż dłużej niż przewidujemy. Dziś reporter "Stars of Pop" przyłapał zdolnego szatyna z ładną dziewczyną, córką John'ego Soond'a - Jennifer. Rozmawiali ze sobą w jacuzzi. Widać było, że czują się świetnie w swoim towarzystwie. Czy to miłość? Może tylko przyjaźń? Stawiamy na to pierwsze. Niestety, nie posiadamy zdjęć z randki. Wyrażajcie swoje opinie w komentarzach." Pokazałam to moim towarzyszom.
- Szczęścia. - zaśmiał się Niall, za co dostał od Louisa we "włoski". Dojechaliśmy na miejsce. Zayn zamówił hamburgera, frytki i colę, podobnie Liam. Louis cheeseburgera i colę. Przyszła kolej na mnie. Zanim zdążyłam podejść do kasy Horan wbił przede mnie, szybko kupił 2 hamburgery, 2 cheeseburgery, 2 paczuszki frytek i colę.
- Haha. - zachichotał i wystawił nam język.
- Skarbusiu, bo Ci odgryzę ten języczek. - zaśmiał się Hazza, a ludzie spojrzeli na nich zdezorientowani. Jak się dowiedziałam od Payne'a oni wcale nie są gejami, tylko udają. Ta wiadomość ucieszyłaby wiele fanek, ale też zasmuciłaby hejterów, którzy od dawna twierdzą, że ta dwójka jest razem. Zamówiłam frytki, colę i nuggetsy, które są w miarę zjadliwe. Styles wziął Happy Meal z pomidorami i cieszył się jak głupi z zabawki. Usiedliśmy i zaczęłam jeść moje nuggetsy. Harry popatrzył na mnie z obrzydzeniem.
- Jak Ty możesz to jeść? - zapytał.
- Co chcesz? - Zayn stanął w mojej obronie.
- No, pomyśl. Te kotleciki, które jesz to były kiedyś malutkie kurczaczki, które niedługo ożyją i zabiją Cie za to, że je ugryzłaś. - oznajmił.
- Haroldzie... ZA DUŻO TELEWIZJI! - krzyknęłam. Potem siedział już cicho. Po zjedzonym posiłku ja i Natty udałyśmy się do swojej willi, a chłopcy do swojej.

Wasza Daria xx

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 4 cz.2/3 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami Camili^
Skończyliśmy jeść śniadanie. David poszedł do siebie, a Timon pojechał do studia nagraniowego omówić wyjazd syna do Londynu.
Wybrałam numer Urszuli. Ledwo zabrzmiały dwa sygnały usłyszałam głos mojej wieloletniej przyjaciółki.
- Witaj, Camila. Właśnie miałam do ciebie dzwonić. - zaczęła naszą rozmowę.
- Miło cie słyszeć. Powiedziałaś Jennifer? - zapytałam.
- Nie, jeszcze nie. Zrobię to dziś. Wczoraj za bardzo wytrącił ja z równowagi telefon od twojego syna.
- David wczoraj do niej dzwonił?!
- Tak, sama słyszałam ich rozmowę.
- Ojej, przepraszam za niego. Przywieziemy go jutro. Ja, Timon i Jackson.
- Może u nas przenocujecie. Mamy pokoje gościnne. Powspominalibyśmy sobie dawne czasy. Co ty na to?
- Dobry pomysł. Jedna noc. Będziemy około 15. Dobrze?
- Super. Przepraszam, muszę wracać do pracy. Do zobaczenia, kochana.
- Do zobaczenia. Buziaki. - tak zakończyłyśmy rozmowę. Weszłam do pokoju David'a. Czytał magazyn.
- Synu, dlaczego dzwoniłeś wczoraj do Jennifer?!
- Mamo, no... No... Nie wiem co mnie wzięło. Naskarżyła ci?
- Nie, dzwoniła do mnie Urszula. Jutro ja, ojciec i twój brat przenocujemy u nich, ale w niedzielę wracamy do Los Angeles...

^Oczami Jennifer^
Wyszłyśmy z szatni. Louis, Liam, Zayn, Niall i Harry już na nas czekali. Czułam się niekomfortowo. To było nasze pierwsze spotkanie z chłopakami, a ja byłam ubrana wyłącznie w małe trójkąciki zawieszone na sznureczkach. Zaczęłam przykrywać rękami ciało tak, aby nie widzieli moich niedoskonałości. Weszliśmy do basenu.
- Zimna! - krzyknęłam. - Ja wychodzę. - stwierdziłam. - Idę do jacuzzi. Ktoś chętny?
- Ja mogę iść. - oznajmił Louis. Podreptaliśmy do okrągłego baseniku. Usiedliśmy na siedzeniach. - Czym się interesujesz? 
- Hmm... Trudne pytanie. Na pewno fascynuje mnie fryzjerstwo i makijaż. Dużo o tym wiem i przydaje mi się to w życiu. A tak poza tym muzyka. Ciebie też muzyka? - chyba bardziej oznajmiłam, niż zapytałam.
- Tak. W końcu jestem w One Direction. Mamy dzisiaj koncert. - zaczął. - W willi jakiegoś Mitchel'a Moutch'a. Kojarzysz?
- Będę tam z Natalie. - oznajmiłam. Uśmiechnął się.
- Super. - Nagle do jacuzzi wparowali Harry, Daddy (tak mówimy na Liama), Niall i Zayn, a tuż za nimi Natty.
- Która godzina? - Zayn spojrzał na wielki zegarek na ścianie basenu. - Już 13? Na 19 mamy być. Idziemy, bo się nie wyrobię.
- Dobra, to ja wprowadzę je w temat. Nasz wspaniałomyślny i bardzo przystojny Zayn musi nałożyć żel! O tak! To wcale nie takie łatwe! To nie lada wyzwanie. Trzeba pić mleko. Trzeba do tego mięśni. A ile czasu! - oznajmił Harry. Zaczęliśmy się śmiać. Oczywiście Harold dostał od Zayn'a w głowę (według Malika pustą).
- Już 13.30. Zwijamy, bo Żelek nie zdąży się uczesać. - Wyszliśmy. Ja i Natty do damskiej, a reszta do męskiej. - Fajni są. - powiedziałam do mojej przyjaciółki, kiedy byłam pewna, że mnie już nie usłyszą.
- Mhm. - odparła.
- No co jest? - zapytałam, bo zauważyłam na jej ślicznej mordce podkówkę.
- Zayn chyba ma mnie głęboko. Gadałam do niego i gadałam, a on nic. W sumie idiotka ze mnie. Myślałam, że sławny i mega przystojny Zayn Malik zainteresuje się zwykłą Natalie Loins. On może mieć każdą. - opowiedziała.
- A może... Nie dałaś mu nic powiedzieć? To bardzo w twoim stylu. Hmm?
- Może... - stwierdziła. - Dobra koniec smutasów, bo za kilka godzin uderzamy na imprezę! - Natalie jaką lubię. Imprezowiczka. Przebrałyśmy się, umalowałyśmy tak jak wcześniej, wysuszyłyśmy włosy. Ja zostawiłam rozpuszczone, a Natty związała je w kucyka. Wyszłyśmy. Na korytarzu czekali już na nas One Direction. Na końcu korytarza dostrzegłyśmy dziewczyny skaczące z radości i przeglądające zdjęcia zapewne zrobione z nimi. Rzadko kiedy ktoś prosił ich o autograf. U nas, w Londynie, widok gwiazd to prawie codzienność. Zayn coś gadał do Harry'ego, Liam z Louisem rozmawiali o dziewczynach, które tędy przechodziły, a Niall jadł batona. Chociaż nie, on nie jadł. On wsuwał w niesamowitym tempie. Patrzyłyśmy na niego z przerażeniem.
- No co? - zapytał z pełną gębą.
- Nic, nic. - Ktoś dzwonił kiedy byliśmy na basenie. - Sorki, muszę oddzwonić. - Wybrałam numer. Ktoś odezwał się w słuchawce.
- Jenny, gdzie są moje czarne bokserki? - zapytał Chris, a ja zaniosłam się chichotem.
- W pralce przecież. Muszę kończyć. - stwierdziłam gdy zobaczyłam co wyrabiają chłopcy...

Wasza Daria xx

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 4 cz.1/3 (31 lipca 2012r., piątek)

^Oczami Jennifer^
- Tak późno? - zapytałam. Kiwnęła. Położyłyśmy się spać. Tak wiem, nasze odpały są dziecinne, ale co na to poradzę....

^Oczami Natalie^
8:30. Muszę do toalety. Jenny też, więc idziemy. Idę, idę, idę. Nagle... buziak dla paneli. Wygrzałam. Boska jestem.
- Haha! Natalie i co panele dobrze całują? - zaśmiała się.
- Cicho! - syknęłam. Jeszcze się śmiała, ale ja nie zwracałam na nią uwagi. Kiedy wyszłyśmy wzięłam jej laptopa i położyłam na łóżku. Weszłam na fb. Mitchel udostępnił jakiegoś besta. Patricia napisała o dzisiejszej imprezce. Liam dodał nowe zdjęcie. Łał, ale ciacho! Ktoś do mnie napisał. Znowu poszła do toalety.

^Oczami Jennifer^
Siedziałyśmy na łóżku w pidżamach, kiedy ktoś wjechał na piętro.

Li to przystojny nastolatek o pięknych, brązowych oczach. Swoją czuprynę tego samego koloru zwykle zarzuca na bok. Ma śliczne kości policzkowe i tak samo nieziemski uśmiech. Przyjaźnimy się z nim odkąd zamieszkał w Londynie i zaczął być jednym z One Direction. Nasza sympatia do niego jest szczera. Nie chodzi o sławę.
- Cześć Liam. - mruknęłam. Odwróciłam się w stronę laptopa. Czekaj! Wróć! Liam? Zerwałam się z łóżka, Natty też. - Zaczekaj z 15 minut. - krzyknęłam.
- Żarty sobie robisz? Ostatnio mówiłaś 10 minut, a zajęło ci to 30! Poczekam godzinę. - odpowiedział. Natalie wybrała sobie ode mnie z szafy TO. Na szczęście nosimy ten sam rozmiar. Z biżuterii wybrałam sobie 15 srebrnych bransoletek i czerwone kolczyki kostki, a Natalie wielkie koła. Najpierw ja wzięłam prysznic, umyłam twarz i się przebrałam. Uwielbiam moją bejsbolówkę. Noszę dziewczęce ubrania. Pod nimi ukrywam swoją prawdziwą osobowość. Owszem, w mojej szafie można odnaleźć wiele glanów i czarnych ubrań, lecz rzadko je noszę. Potem Natty weszła do łazienki, a co tam robiła, to ja już nie wiem. Zrobiłam czarną kreskę na powiece, pociągnęłam tuszem po rzęsach i musnęłam usta moim ulubionym brzoskwiniowym błyszczykiem GLAZE. Włosy rozpuściłam. Moja przyjaciółka pomalowała oczy czerwonym cieniem, rzęsy czarnym tuszem, nałożyła fluid, a usta maznęła wazeliną. Spięła włosy w kucyka. Stanęłyśmy naprzeciw siebie i podziwiałyśmy swoje dzieła. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. Wyszłyśmy w końcu do Liam'a usiadłyśmy obok niego na łóżku. - Śliczne. Wstańcie, wyjdźcie i wróćcie jak zbrzydniecie. - skomentował i w pozytywnym tego słowa znaczeniu poraził nas swoim uśmiechem.
- Dzięki. - odparła Natty.
- Najpierw trzeba mieć z czego. - parsknęłam. Spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Uwierz, masz z czego. - mruknął. - Nie? - spojrzał na Natalie.
- Zgadzam się. - powiedziała.
- Dzięki, Liam. Ale ty nie masz z czego. - zaśmiałam się.
- Będę płakał. Łe, łe. Przeproś! - krzyknął. 
- Przepraszam. Więc co cie tu przygnało?
- Mam propozycję. Nie do odrzucenia. - zaakcentował ostatnie zdanie. - Idziemy na basen. -  Payne kocha pływać, może nawet zostałby pływakiem, gdyby nie zespół. - To jak?
- Jasne! - krzyknęłyśmy jednocześnie. Obie uwielbiałyśmy pływać, ale z nim kochałyśmy.
- Lecę po strój. - oznajmiłam. - Po drodze wpadniemy do Natalie, bo ona nie ma tu stroju. - Spakowałam strój, ręcznik, szczotkę, kosmetyki i inne do torby. Wyszliśmy. W kuchni spotkałam babcię. - Babciu, idę na basen z Natalie i Liamem. - oznajmiłam. Natty znała, ale jego widziała chyba po raz pierwszy. Zmierzyła go wzrokiem.
- To twój? - zapytała. Totalna wiocha. OMG!
- Nie, babciu. My lecimy. - Wsiedliśmy do taksówki. Coś tam "poględziliśmy". Stanęliśmy przed domem mojej przyjaciółki, wzięła strój i pojechaliśmy dalej. - Jeszcze kawałek. - wyjaśniłam, chociaż oni to na pewno wiedzieli. - Będziemy sami? - upewniłam się.
- Właśnie... Bo chciałbym wam przedstawić moich kumpli. Pasuje?
- Jasne. - odpowiedziałam. Dojechaliśmy. Pod basenem spostrzegłam 4 ładnych chłopaków. Liam podszedł do nich.
- Elo. - przybili piątkę, żółwika itd. Stanęłyśmy naprzeciwko nich.
- Louis. - przedstawił się najprzystojniejszy z nich, szatyn.

Louis to słodki 20-latek o ślicznych, szarych oczach i brązowych włosach. 
- Harry. - oznajmił.
Hazza to szatyn o zielonych tęczówkach.
- Tor. - mruknął trzeci. Zaśmialiśmy się. - Nie no, jestem Zayn.
Malik to mulat z brązowymi oczami i czarnymi włosami.
- Niall. - uśmiechnął się ostatni. Szatyn z wybielonymi końcówkani (facet, a farbowany?!), niebieskie oczy. W sumie się przedstawiali, a my i tak to wiedziałyśmy.
Horan to uroczy blondasek z niebieskimi oczami.
- Natalie. - Moja przyjaciółka uroczo mrugnęła prawym okiem. Ona wie jak zrobić wrażenie na płci przeciwnej. - Ale możecie mówić Natt, Natty.
- Jennifer. - oznajmiłam. - Jenny, Ji. Jak tylko dusza zapragnie. To co wchodzimy? - Kupiliśmy bilety. Każdy zapłacił za siebie. Chociaż był mały zgrzyt, bo chłopcy chcieli wyłożyć za nas. Nie zgodziłyśmy się. Weszłyśmy do szatni. Ja i Natty do damskiej, a chłopcy do męskiej.
- Fajni są nie? Szczególnie ten Louis. - poprawiłam makijaż i związałam włosy w kucyka.
- Mnie tam wpadł najbardziej podoba się Zayn. Oczy. - szepnęła.
- A widziałaś oczy Louisa? No boskie. - Myślałam, że jej mnie nie słyszała.
- Który to Louis?
- Brązowe włosy, niebieskie oczy. Ten co miał w ręce marchewkę. 
- Aaa. Już wiem. Ja tam wolę Zayna. Louis jest cały twój. - oznajmiła. - Idziemy? Pewnie już na nas czekają.

Wasza Daria xx

niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 3 cz.2/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami David'a^
Stałem przed wejściem. Podjechała limuzyna, a z niej wysiadła moja dziewczyna, Nick i jakaś inna nastolatka.
- Cześć, skarbie! - krzyknęła Izzy, aż ludzie się odwrócili. Na szczęście nikt nas poznał. Weszliśmy do kina. Chwilę porozmawialiśmy o filmie, na który chcemy iść. Zdecydowaliśmy się na "Ostatni pocałunek". Kupiliśmy bilety na 16:30. Film był nawet fajny, kiedy się skończył wyszliśmy z kina. - Może pójdziemy na pizzę? - zapytałem, a reszcie spodobał się mój pomysł. Pojechaliśmy do pizzerii, a później do domów.

^Oczami Jennifer^
- Uwaga! Nadchodzą! - oznajmiłam Natalie. Chciałyśmy iść, ale już nas zauważyły. Emily rozejrzała się po galerii.
- Kto? - zapytała słodkim głosikiem.
- Żmije. - odparła moja przyjaciółka. Zmierzyłam ją wzrokiem.
- Natalie! - krzyknęłam. "Plastiki" były coraz bliżej. Wreszcie stanęły przed nami. Niemal jednocześnie odgarnęły włosy i zatrzepotały mocno wytuszowanymi rzęsami. Jak one to robią?! Jessica już chciała coś powiedzieć, jednak Milly ją wyprzedziła.
- To som te zmije? (To są te żmije?) - zapytała. Spojrzałam na Natty. Jej oczy śmiały się, ręką zasłaniała usta. JPO, bo tak nazywamy Jessicę, Patricię i Olivię wlepiły w nas swoje gały. - Tak?
- Emi, możesz być ciszej? - zasugerowałam mojej siostrze. - Co chcecie?
- Coś miałam.... Już wiem! Mój Mitchel i ja urządzamy jutro imprezkę z okazji tego, że jesteśmy razem. RAZEM! TOGETHER! ZUSAMMEN! JUNTOS! - Aż się zdziwiłam, że Patricia mówi po (od lewej) angielsku, niemiecku i hiszpańsku. Moja najlepsza przyjaciółka chyba też o tym pomyślała, bo spojrzała na mnie porozumiewawczo. - A więc... Mitchy kazał was zaprosić. - powiedziała. Nagle zadzwonił jej telefon. - Misiaczek. - oznajmiła i odeszła kawałek od nas. Widziałam jedynie jak "panienka Blosy" rusza ustami.
- Potańcówka rozpocznie się o 19.00. Bądźcie. - rozkazała Jessica. - Załóżcie - Spojrzała na nasze ubrania z obrzydzeniem. - coś normalnego. Haha. - zaśmiała się do Livii, która wydawała się dziś jakby nieobecna. - Nie wiem czemu Mitchel chce zaprosić takie oślizgłe robaki jak Wy...
- Lobaki, nafet najbaldziej oślisgłe, som lepse od zmij. - (Robaki, nawet najbardziej oślizgłe, są lepsze od żmij). - zauważyła Emily.
- Jak tam Patrick? - zapytała Natalie. Zaśmiała się.
- Super. - odparła, ani trochę niczym nie zawstydzona Jessica.
- Dobra, my lecimy. - stwierdziłyśmy. Weszłyśmy jeszcze do sklepu. Kupiłyśmy sobie sukienki.
Zadzwoniłam po szofera. Po 10 minutach przyjechał. Spojrzałam na wyświetlacz. 18:05. Siedzimy, a raczej chodzimy tu prawie 9 godzin. Zajechałyśmy pod mój dom. Kiedy weszłyśmy krzyknęłam.
- Jestem!!! - Na sam dół zjechała opiekunka Milly.
- Tak się martwiłam. - oznajmiła. - Gdzie wy byłyście?! - zapytała, a raczej zapytała wykrzykując.
- Może tak ciszej? - odparła Natalie, w naszej obronie. - Hmm?
- Szkoda słów. - powiedziała Sofia. Podeszła do windy. Myślała, że jej nie słyszymy. - Ach, ta dzisiejsza młodzież. Zero szacunku dla starszych. Tylko im zabawy w głowie. Do szkoły nie chcą chodzić. Niewychowane, nienauczone. Ojej. - sapnęła.
Winda się zamknęła, a my mogłyśmy się z niej teraz spokojnie pośmiać. Jeżeli tarzanie po podłodze można nazwać spokojnym. Głupawka! Kojarzycie ją? Ostatnio często nas nawiedza.
Do salonu weszła najmilsza pracownica "małego spa" - Susy.
- Twoja mama was woła. Jest w spa. - Poszłyśmy za nią. Mama siedziała na krześle. Właśnie robiono jej paznokcie.
- Hej, skarbie. Witaj, Natalie....

^Oczami Davida^
Wszedłem do domu. 18:30. Wybrałem numer Jennifer i wcisnąłem mocno zieloną słuchawkę. Chris podał mi tydzień temu numer. Chciałem tylko spróbować. Nie znała mojego numeru. Byłem pewny, że odbierze.
- Halo? Kto mówi? - zapytał mnie jakiś nieziemski głos. - Halo?
- Cześć Jenny. To ja. - odparłem.
- Ja? Hmm... Mitchel? No cześć.
- Nie jestem Mitchel, ktokolwiek to ma być.
- Patrick, no przestań się bawić.
- Nie jestem Patrick!
- A, no tak! Cześć Liam. - Puściła buziaka do telefonu. - Jak tam? Hmm?
- Ten Liam to twój chłopak? - zapytałem.
- Powiedz kto jesteś to odpowiem. - stwierdziła. - No?
- To ja... - zacząłem, ale mi przerwała.
- Taa, wiem to ty!!! - wydarła się do słuchawki.
- Daj mi dokończyć Ji. - Kiedyś tak na nią mówiłem.
- Ji? Czekaj, czekaj. Czego chcesz? - skapnęła się. Wszystko przez to całe Ji. Tylko ja tak do niej mówiłem.
- Chciałem cie tylko usłyszeć. - odpowiedziałem.
- To usłyszałeś. Zwijaj. - Rozłączyła się. Zagrałem kilka piosenek, umyłem się i położyłem spać.

^Oczami Urszuli^
- Kto to? - zapytałam.
- David! - parsknęła. Uznałam, że powiem jej dopiero jutro. Jest wystarczająco zdenerwowana rozmową z nim.
- Jak zakupy? - odbiegłam od tematu.
- Super. - odparła. Natalie uśmiechnęła się do nas. - Mamo, mogę iść jutro na imprezkę, nie? - zapytała.
- Jasne. A Natalie dziś zostaje na noc? - zaproponowałam.
- A może? - kiwnęłam. - Dzięki, mamo. My już idziemy na górę. Zobaczymy co u Emi. Może spotkamy Sofię? - zaśmiały się. Odprężyłam się. Starałam się nie myśleć, jak Jennifer zareaguje na tę wiadomość....

^Oczami Natalie^
Byłyśmy u Milly. Oczywiście nie odbyło się bez "odpałów" na widok jej opiekunki. Zadzwoniłam do mamy. Pozwoliła mi przenocować u Jenny. Umyłyśmy się, ubrałam pidżamę, która została u Jennifer po ostatnim nocowanku. Wpadłyśmy na piętro Jenny. Skakałyśmy po łóżku.
- CRAZY GIRL PARTY! - krzyknęłyśmy. Zeszłyśmy. Wyciągnęłyśmy kosmetyki z naszych torebek i kosmetyczki Jennifer. Chodziłyśmy po pokoju jak modelki i darłyśmy się. - I'M SEXY AND I KNOW IT!!! OHH, YEAH! - W końcu zakończyła się nasza kochana głupawka i zasiadłyśmy na łóżku. Położyłyśmy kołdrę na podłogę. Wysypałyśmy na nią kosmetyki. Zaczęło się. Znowu. Malowałyśmy się nawzajem. Były śmiechy i chichy, ale potem.... Przerażenie na swój widok. Na wyświetlaczu mojego telefonu ujrzałam godzinę 00:09....

Wasza Daria xx

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 3 cz.1/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami Natalie^
Jenny wyszeptała, a raczej poruszała ustami, że na start będziemy gilgotać. Zasłoniłam usta dłońmi i poruszałam, że "Ok". Jennifer szepnęła "Start". Rzuciłyśmy się na Emily.
- Aaa! Psestancie (przestańcie)! - krzyczała, ale my gilgotałyśmy ją mocniej i mocniej. - Aaaa! Aaaa! Aaaa! - Mało brakło, a byśmy wszystkie ogłuchły.
- Cicho maluszku! - wrzasnęła Jennifer. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Nie jestem maluch! - odparła Emi i najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.

^Oczami David'a^
- Mamo, idę do kina! - oznajmiłem. Wziąłem ze sobą komórkę i duże, ciemne okulary, żeby mnie nie rozpoznali. Sława ma też ciemne strony. Wybrałem numer Izabeli. Nie zdążył nawet zabrzmieć 2 sygnał, gdy usłyszałem w słuchawce głos mojej dziewczyny.
- Cześć, ślicznotko. - powiedziałem do komórki.
- Hej, Dave. - Tak trudno zapamiętać, że mam na imię David? - Co chcesz? - zapytała.
- Mam dla ciebie małą propozycję. - oznajmiłem, usłyszałem krzyki w słuchawce.
- Zamknij się, Nick! - krzyknęła. Przez chwilę próbowałem przypomnieć sobie, kto to Nick. Aha, to jej brat. - Sorki, za tego idiotę. Jaką propozycję?
- Wypadzik do kina. Co ty na to, skarbie?
- Do kina? Jasne. Słyszałam, że jest teraz fajny film....

^Oczami Izabeli^













Nick to 19-letni chłopak. Ma czarne oczy i brązową czuprynę. Ubiera się na niegrzecznego chłopca, którym nie jest. 
Mój walnięty brat siedział na kanapie, kiedy ja rozmawiałam z moim "menadżero-chłopakiem".
- Jest 16. Widzimy się za pół godziny w kinie? - zapytał.
- Mhm.. - odparłam. - Lecę się szykować. Pa. - Jeszcze wydałam dźwięk jakbym dawała mu całusa. - Mła.
- Cześć. - Rozłączyłam się. Nick dalej siedział na kanapie i grał na swojej konsoli.
- Idziesz do kina? - zapytał.
- Nie twoja sprawa, ułomie. - odparłam. Nick pisze moje piosenki. Lubi też pograć w kosza. - A zresztą, co ci do tego? - Spojrzał na mnie tymi okropnymi oczyskami.
- A może tak pójdziemy na podwójną randkę? - zapytał.
- W sumie. Ale z kim pójdziesz?
- Z Brendą. - odpowiedział. Przewróciłam oczami. - Mhm. A czemu nie, pańciu? - Nick tak do mnie mówił, to denerwujące, ale nie umiałam go przekonać, żeby przestał się tak do mnie zwracać.
- Haha. - zaśmiałam się. Udawałam. - Bardzo śmieszne. Dobra, niech Ci będzie. Zadzwoń do niej. Pamiętaj, o 16.30! - Wyszłam z salonu i wjechałam windą do mojej garderoby. - To nie, to nie. Mam! - Wyciągnęłam jakieś ciuchy. Idealnie podkreślą moje nieziemskie kształty. Ubrałam się. Pomalowałam oczy białym bliżej nosa, turkusowym dalej nosa. Przeczesałam szczotką moje czarne włosy. Do tego czarne zerówki, inaczej nerdy i jestem gotowa. Zjechałam na parter i stanęłam przed lustrem. - Wyglądam nieziemsko. - skomentowałam swój wygląd. Nie zauważyłam, że za mną stała Brenda. - Co... ty tu tak wcześnie? - zapytałam, a ona strzeliła batona.











Brenda to istna idiotka. Wypchana botoksem, z toną makijażu. Ma brązowe oczy i tego samego koloru włosy. Myśli, że jest najładniejsza na świecie, ale nawet do mnie dużo jej brakuje.
- Wcześnie? Izzy jest 16.20. Nick jeszcze się szykuje. - I po co mi ten raport?
- Izzy?! Że niby skąd masz prawo?! Dlaczego mnie tak nazywasz?! - zapytałam, a w sumie krzyknęłam.
- Uspokój się Izabela. - odparła. Nick zjechał na dół. - Jestem. - Uśmiechnęła się do niego. Mój brat jest niezłym ciachem, mogła się bardziej wysilić z myciem zębów. Może gdyby je wyszorowała jakąś droższą, porządniejszą pastą, nie byłyby żółte. Ubrałam szpilki (10 cm). Długo uczyłam się w nich chodzić, ale już umiem. Wsiedliśmy do limuzyny - ja, Nick, Brenda. Oni sobie słodzili, a ja spoglądałam na nich z obrzydzeniem. Myślałam o tym, na co pójdziemy, kiedy z rozmyślań wybudził mnie aż za słodki głos Brendzi (tak na nią mówię),
- Na co idziemy? - zapytała wredna idiotka i przytuliła się znowu do Nick'a. Poczułam, że wraca do mnie moje śniadanie.
- Nie wiem, ale od razu mówię, że ja wybieram. Nick, a ty chciałbyś na "Ostatni pocałunek". Dramat romantyczny o dziewczynie, która wdaje się w romans z wielkim biznesmenem, nie pamiętam co było dalej....
- Oglądałaś? - zapytał i cmoknął w poliko Brendę.
- Widziałam zwiastun. - poprawiłam go.
- Zobaczymy - stwierdził. Dojechaliśmy na miejsce. Zobaczyłam Dave'a stojącego przed wejściem.
- Hej, skarbie!...

^Oczami Jennifer^
Emily rozpłakała się. Nie wiedziałam co robić. Przytuliłam ją.
- Jasne, nie jesteś maluch. Pomyliło mi się. - powiedziałam, a ona pokazała swoje czerwone od łez oczka, które ukrywała pod małymi rączkami. - Przepraszam. - Milly uśmiechnęła się. Podałam jej chusteczkę, wysmarkała nosek.
Poczłapałyśmy do komody. Poprosiła mnie, żebym wybrała jej jakieś ubranko. Wyciągnęłam różowy T-shirt z mysią Minie, ciemnoróżowe legginsy, białą opaskę na włosy z kokardką. Ubrała się, uczesałam jej koka, powiedziałyśmy niani Emily, że idziemy i wyszłyśmy z domu.
Na dworze było ciepło, przynajmniej 20 stopni. Wsiadłyśmy do naszej limuzyny, którą kierował Francesco.
- Dzień dobry. - powiedziałyśmy równo. Odwrócił głowę w naszą stronę.
- Witam panienki. Gdzie jedziemy?
- Do centrum handlowego. - odpowiedziałam. Całą drogę rozmawiałyśmy co kupimy.
Dojechałyśmy. W pierwszym sklepie nie zauważyłyśmy nic sensownego. Weszłyśmy do "Tuptusia". Emi kupiła tam sobie lalkę syrenkę i bluzkę z Ariel. Kiedy weszłyśmy do drogerii kupiłam sobie 2 nowe błyszczyki - brzoskwiniowy, bo mi się skończył, i zwykły - przezroczysty. Wybrałam sobie tusz, korektor, perfumy i jeszcze kilka kosmetyków, ale nie będę wymieniać. Kiedy Milly zaczęła marudzić, poszłyśmy do "Dziewczynki" i znowu kupiłam jej lalkę, jakąś gwiazdę filmową. Pochodziłyśmy po sklepach odzieżowych, kupiłyśmy sobie buty. Gdy już szykowałyśmy się do powrotu coś ujrzałyśmy.
- Uwaga! Nadchodzą! - oznajmiłam Natalie.

Wasza Daria xx

sobota, 13 października 2012

Rozdział 2 cz. 2/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami Jennifer^
Zjechałam do pokoju Emi. Moja siostra siedziała na łóżku i przecierała oczka. Podeszłam do jej łóżeczka i klapnęłam koło niej.











Emily to słodziutka 2-latka o brązowych oczach aniołka. Ma tego samego koloru, krótkie włosy i pyzatą buźkę.
- Cześć malutka. - powiedziałam, a ona się uśmiechnęła się i odgarnęła włosy, które opadły na jej oczy. - Dawno wstałaś?
- Psed chwilom (przed chwilą) - odparła. Emily troszkę sepleni, ale pewnie z wiekiem jej przejdzie. - Co chces? (co chcesz) - zapytała.
- Wybieram się dzisiaj z Natty na zakupy. Chris'a dziś nie będzie, bo ma jakiś wypad z kolegami, mama i tata pracują, a babcia mówiła, że dziś spotyka się z jakimiś dawnymi koleżankami. Więc zostałabyś z opiekunką...
- Nie! - przerwała mi. W tym momencie na piętro wjechała Natalie, która była w toalecie. - Cesc, Nattusia! (cześć Natalie) - Emily  nazywa mnie Jenna, na Chrisa mówi Chi.
- Elo, Milly. - Moja przyjaciółka usiadła obok mnie i spojrzała w moją stronę. - Już?
- Gdzie... Mała mi nie dała dokończyć. Jędza. - popatrzyłam na Emi jak na potworka, a ona zaczęła się śmiać. - Tylko mnie nie jedz. - Schowałam głowę w kolanach, ale Natty widziała moją twarz. - Na start gilgoczemy. - ruszałam tylko ustami, żeby moja młodsza siostra nie usłyszała....

^Oczami David'a^
Zadzwoniła moja komórka. To był Chris.
- Siema, stary. Jak tam? - zapytałem.
- Spoko. Babcia wyjeżdża do jakichś koleżanek, rodzice wybyli, a Jenny się bawi z Emily. Ja za chwilę do kumpli. A jak tam u ciebie?
- Ujdzie. Jackson śpi, mam spokój. Nie cierpię kiedy ten diabeł plącze mi się pod nogami. - mruknąłem. Usłyszałem śmiech Christopher'a.
- To, stary, szykuj się, bo nasza Emi ma w tyłku robaki.
- Wiesz?
- Jasne. Ciekawi mnie reakcja Jenny, mama jeszcze jej nie mówiła. Chłopie, ona będzie wściekła. - Chris powiedział mi coś, co przecież wiedziałem!
- No. Może być nie za miło. - odparłem.
- Nie za miło? Człowieku, ona do dziś pamięta twoją obietnicę, ale to co mnie dziwi... Ona ma mnóstwo twoich zdjęć, tzn. waszych zdjęć. Może się tumanie otrząśniesz i zostawisz tą Izabelę? Stary, ona dalej tęskni. - oznajmił.
- Znowu zaczynasz? Sorry, kończę.

Wasza Daria xx

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 2 cz.1/2 (30 lipca 2012r., czwartek)

^Oczami Natalie^
Stałam nad łóżkiem mojej przyjaciółki ubrana w TO. Od 10 minut starałam się obudzić Jenn, ale ona... Ehhh. Mam pomysł! Pisnęłam. No to chyba żarty! Nad głową zaświeciła mi lampka, ściągnęłam buty.
- 1.....2.....3..... - Kiedy zabrzmiała ostatnia liczba, wskoczyłam na Jenny. Pisnęła. Zeszłam z niej i stanęłam obok jej łóżka.










Jennifer to najpiękniejsza istota, jaką dotychczas widziałam i nie sądzę, iż może to się zmienić. Lekko kręcone, brązowe włosy do ramion to coś, czego od dawna jej zazdroszczę. Tego samego koloru oczy i pełne usta to jej chluba. Ubiera się w delikatne ubrania, które nijak pasują do jej ostrego charakteru.
- Natalie!!!! Dlaczego mnie budzisz?! - Spojrzała na zegarek. - Jest dopiero 8! Wkurzyłaś mnie wiesz, Natt? Jest tak wcześnie, a ja już na noga... A swoją drogą, kto cię tu wpuścił? Rodziców nie ma, Emily nie, bo ona nie umie otworzyć drzwi, Chris pewnie jeszcze chrapie. Natty? - Szukałam wzrokiem laptopa Jenny. Złapałam ją za rękę i zaciągnęłam przed toaletkę, na której stał laptop. Usiadłam na taboreciku przed lusterkiem.
- Natalie! Kto cię tu wpuścił? Ja chcę spać! - Żywo gestykulowała. Ona jest normalnie komiczna!
- Twoja babcia. Ale teraz cicho, bo muszę ci coś pokazać. - Włączyłam sprzęt. Kiedy już na wyświetlaczu zabłysnęło zdjęcie Emi, włączyłam internet i wpisałam link. Strona załadowała się. - Poczekaj zaloguję się. - Zrobiłam to, co powiedziałam. - Patrz. - Usiadła obok mnie (zmieściłyśmy się!; to cud!). Jennifer czytała i czytała, a następnie spojrzała na mnie jak na idiotkę. - I co? - zapytałam.
- A co tu dziwnego? Hmm? Budziłaś mnie, bo chciałaś mi pokazać wpis Mitchel'a na facebooku? Nie obchodzi mnie fakt, iż Patricia i Mitchel się spotykają. To jego życie... - stwierdziła Jennifer, ale ja widziałam, że coś kręci.
- A wczoraj nie byliście czasem na randce? Myślałam, że te wasze spotkanka coś znaczą.
- Eee tam. - Podsunęłam się do niej i objęłam.
- Ojj, nie przejmuj się kochana. To jest dup.... - Nie dała mi dokończyć. Wstała z pufy.
- On nie jest dupkiem. To chciałaś powiedzieć, tak? - Kiwnęłam.
Stanęłyśmy naprzeciwko szafy. Jenny wybrała. Weszła do łazienki i kiedy wyszła była już ubrana. Na ręce miała z 10 srebrnych bransoletek. Wróciłyśmy do sypialni. - Mitch jest ok. To, że spotyka się z Patricią nie czyni go od razu idiotą, świnią. Dobrze wiesz, że jest przystojnym i nawet spoko chłopakiem. - oznajmiła.
- Mam genialny pomysł. Może tak zaakuuupy? - zapytałam, a ona od razu się uśmiechnęła.
- Zgadzam się, ale pod jednym warunkiem... weźmiemy ze sobą Milly. Ona nie za bardzo lubi być sama w domu. Kupię jej jakieś buciki, coś do zabawy.
- Która godzina? - Spojrzałam na wyświetlacz telefonu - Już 9.30?

Wasza Daria xx

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 1

29 lipca 2012r., środa

*Perspektywa David'a*

Siedziałem na ciemnobrązowej kanapie w salonie, opierając prawą rękę na bordowej poduszce. Naprzeciwko dużego mebla stał średniej wielkości, głęboki, czerwony fotel, w którym moja mama zwykle wieczorami czytywała książki. Przy ścianie, obok siedliska Camili, stał piękny biało-czarny fortepian, a przed nim postawiono leżaczek w kolorze wersalki. Blisko instrumentu świeciła biała lampa. Z sufitu zwisały brylantowe żyrandole. Krótki korytarz prowadził do jadalni z eleganckimi krzesłami i marmurowym stołem, wokół którego biegał Jackson. Podłogę wykonano z ponurego, ciemnego drewna. Ściany w kolorze jasnobeżowym dodawały uroku pomieszczeniu. Całość prezentowała się wspaniale. Zdecydowanie rodzice mają gust.
Odrzuciłem na bok kolorowe czasopismo. Spojrzałem na miejsce, w którym upadła gazeta. Uzbierała się już całkiem spora kupka.
- Wszędzie masa fałszywych plotek. Czy oni nigdy nie śpią? - zapytałem mamę, która skupiona siedziała obok fortepianu, spoglądając raz na mnie, raz na trójkę mężczyzn nerwowo piszących kolejne słowa na kartce papieru. - Mam tego dość! - wykrzyknąłem, tak głośno, że aż ochroniarz odwrócił głowę w moją stronę.
Bruno to masywny, umięśniony 28-latek. Ma czarne włosy, przystrzyżone na krótko. Spojrzenie pochodzące z małych, ciemnobrązowych oczu, wypełnione jest gniewem i złością. Duże jasnoróżowe usta wyróżniają się na tle twarzy delikatnością. Jego skóra, koloru spalonego jest nieco tłusta. Kolczyk w uchu i lekki kilkudniowy zarost dodają mu męskości. Na szyi mojego ochroniarza zawsze znajduje się duży, złoty łańcuch.
- Dave... - zaczęła mama, jednak widząc moje wściekłe spojrzenie natychmiast się poprawiła. - David, kochanie, chyba troszkę przesadzasz, nie sądzisz?
- Ok, ok. Macie już coś? - Wstałem z łóżka i pochyliłem się nad matką. - Bruno, powiedz... Nie, momencik. Mamo, chcesz kawę? - Przytaknęła. - Powiedz kucharzowi, żeby zrobił kawę, nalał sok pomarańczowy i upiekł szybko babeczki jogurtowe. Dodaj jeszcze, że wszystko chcę mieć za maksymalnie 45 minut. I weź coś dla siebie. - Podszedłem do ochroniarza i przybiłem z nim żółwika.
Dokładnie za chwilę śpiewałem już piosenkę. W środku utworu dostałem sms-a.
Od: Izabela
Treść: Niedługo będę. :*
- Izzy. - mruknąłem.
- Myśl o twojej dziewczynie przyprawia mnie o dreszcze. - stwierdziła. - To samolubna...
- Mamo, a ty znowu zaczynasz? Nie ma nic złego w Izabeli. To miła i wrażliwa dziewczyna.
- Kochanie, nie bądź naiwny. A co z.... - przerwałem jej.
- Przecież prosiłem Cię o nie wypowiadanie jej imienia. Związek z nią był jak jedzenie, które robisz. Zjesz, ale jak najszybciej chcesz zapomnieć, że zjadłeś. - Uśmiechnąłem się. Mama spojrzała na mnie spod brwi. - Przepraszam - rzuciłem.
Moja rodzicielka z uśmiechem satysfakcji na twarzy spojrzała z powrotem na tekściarzy. Coś tak jeszcze mamrotała, ale ja myślami byłem gdzie indziej.
Już niedługo mija rok od mojego wyjazdu z Londynu. Nadal dręczy mnie fakt, że obiecałem. Obiecałem! Oczywiście śledzę facebook'a Jennifer, pisałem do niej wiadomości. Wyjaśniłem, że jest mi przykro, że tak wyszło, że naprawdę zakochałem się w Izzy. Jednak ona odpisała tylko raz: "David, a może Dave.... Odczep się, prosiłam cię o to rok temu - proszę i teraz. Zostaw mnie, w sumie zostaw nas. Nie kontaktuj się z Christopherem. Nie mam do ciebie żalu, tylko nurtuje mnie fakt, że OBIECAŁEŚ! Pogratuluj Izabeli w końcu ma chłopaka, którego może wykorzystać do pozyskania sławy. Nie pisz!". Mam już dość!
Włączyłem laptopa. Wystukałem "starsofpop.com".
Zainteresował mnie pewien artykuł:
"Jak wiadomo David Marx (pełne nazwisko Dave'a) i Izabela Pinky (pełne nazwisko Izzy Pinky) spotykają się ze sobą od 10 miesięcy. "Stars of Pop" postanowiło sprawdzić czy nie jest to kolejny związek wymuszony na gwiazdorach. Jak dowiedzieliśmy się od osoby z bliskiego otoczenia Dave'a możliwe, że nasz gwiazdor jednocześnie spotyka się z dwiema nastolatkami. Jak dowiedział się nasz zaufany reporter jeszcze do niedawna na wyświetlaczu Dave'a można było zobaczyć ładną dziewczynę (tapeta w linku)... jednak nie była to Izzy. Jak się dowiedzieliśmy nastolatka to Jennifer Soond - córka sławnego aktora John'ego Soond'a, z którą spotykał się gdy jeszcze mieszkał w Londynie. Przejrzeliśmy jego zdjęcia sprzed roku i znaleźliśmy tam kilka zdjęć jego i Jennifer, z których możemy wywnioskować, iż są/byli oni w sobie zakochani. Na jednym z prywatnych zdjęć domniemanej dziewczyny gwiazdora widzimy Jennifer i Natalie Loins. Zapytaliśmy Natalie czy Dave i jej koleżanka spotykają się ze sobą. 19-latka stwierdziła: "Kiedyś tak, jednak teraz już nie". Czy to prawda? A co Wy o tym myślicie? Czy Dave spotyka się jednocześnie z dwiema nastolatkami? Wyrażajcie swoje opinie na forum: http://dave-dave.com/davejenniferizabela78654"
- Nie wierzę! - krzyknąłem. - No, popatrz! Popatrz! - Rzuciłem się na oparcie kanapy, laptopa położyłem obok mnie i zakryłem twarz w dłoniach. - Jak ja to wytłumaczę Izabeli. - mruknąłem. 
- Miałeś ją na tapecie? A co z Izą? - Kiedy Bruno pytał mnie o Jennifer, mama poprosiła tekściarzy, by już na dziś skończyli i szybko wyszli. Jeszcze za nim odpowiedziałem ich nie było. - Niezła!
- Taaa.... Spoko wygląda. - stwierdziłem. - Kocham Izabelę. Jestem po prostu przemęczony...
- Mam wspaniały pomysł! - Mama aż podskoczyła do góry. - Zadzwonię do Urszuli i poproszę ją czy możesz u nich zostać na jakiś czas. Ona ostatnio zaprosiła nas do siebie, ale koncerty itd., więc grzecznie odmówiłam. Mówiła, że możemy przyjechać kiedy indziej. Ale ja, tata i Jackson tu zostaniemy. Potrzebujesz odpoczynku. Fani czując niedosyt przez te miesiące będą się później pchać na twoje koncerty. W mediach powiemy, że musisz odpocząć itd. 
- Genialny pomysł! Wreszcie pogodzę się z Jenny. Rzeczywiście muszę odpocząć. - przyznałem Camili rację, choć przyszło mi to z trudem.

*Perspektywa Jennifer*
Podniosłam głowę z poduszki.
Rozejrzałam się po pokoju.
Leżałam na miękkim, łóżku nakrytym fioletowo-różowo-białą pościelą. Za nim mieściło się okno, a po prawej stronie dwie szafy-lustra, w których schowane były moje ubrania. Obok stała toaletka z szufladą, a na niej moje zdjęcie, kilka świeczek i wazon. Siedliskiem okazał się taboret z puszystą górą. Na środku pomieszczenia leżał fioletowy dywan. Większość ścian pomalowano na biało, tylko na jednej znajdowała się tapeta w kwiaty. Podłoga to żółta wykładzina, przyjemna w dotyku. Wszystkie meble wykonane są z czarnego drewna. Ogólnie przytulnie. Tak - to moje królestwo!
Wzięłam moją komórkę. O, już 9.36. Jejuu! Podeszłam do szafy. Wygrzebałam miętowy top z misiem i napisem "Bear Hugs", tego samego koloru sandałki na koturnie, smoliste rurki, Ray-Ban'y i torebkę. Ubrałam się. Na lewą rękę założyłam bransoletkę.
Muszę się sprężyć, bo o 15 jestem umówiona z Mitchelem koło lodziarni. Muszę się jeszcze dodatkowo przygotować i posprzątać. Moje rozmyślania przerwała piosenka, której używam jako dzwonka na połączenia.
- Cześć, Jenny. - usłyszałam w słuchawce znajomy głos. - Jak leci?
- Hej, Natty. A nic, w sumie okej. Przyjdziesz? - zapytałam.
- Ja już u ciebie. - Właśnie przez drzwi weszła moja przyjaciółka. Ubrała się w TO. - Tadam! - Podbiegłam do niej i przytuliłam z całej siły.

Natalie to śliczna 19-latka. Jej blond fale zwykle spływają po ramionach, a czoło lekko szpeci pryszcz. Delikatne rysy twarzy, piękne szare oczy i ich mocno widoczna, naturalna oprawa to tylko kilka przykładów z wielu rzeczy, których zazdrości jej niejedna nastolatka. Różowe usta, pokryte zwykle błyszczykiem, najczęściej układają się w uśmiech. Rzadko gości na nich podkówka. Policzka wzbogacone w rumieniec dodają jej grzeczności. Ubiera się różnie - czasem ostro, a następnego dnia w pastelowe kolory. Trudno rozszyfrować jej charakter i udaje się to tylko najbliższym jej osobom.
- A jak! - krzyknęłam. Mój telefon zadzwonił ponownie. - Przepraszam, muszę odebrać. Halo? Kto mówi?
- Mitchel. - odezwał się mój rozmówca. Skojarzyłam o kogo chodzi. - No hej, Jenny. Co porabiasz? - zapytał. Uśmiechnęłam się do Natt i usiadłam przy toaletce, a jej pokazałam na migi, że ma usiąść obok mnie. Chwyciłam morski cień i przejechałam nim po powiece.
- A nic. A ty? - odparłam, tuszując rzęsy. Zaczęłam malować paznokcie. Komórkę trzymałam pomiędzy ramieniem, a uchem.
- Szykuję się na nasze spotkanko. - zaśmiał się.
- Jasne. Sorki, ja muszę lecieć się szykować. Do zobaczenia. - Maznęłam usta brzoskwiniowym błyszczykiem. Potem posprzątałyśmy na błysk.
Czas na wygłupy. Przymierzałyśmy moje ciuchy. Założyłyśmy czarne, skórzane kurtki. Ustawiłam w moim aparacie samowyzwalacz i "Cyk!".
Mamy genialne zdjęcie. Ubrałyśmy z powrotem nasze ubrania.
W końcu Natalie uznała, że musi lecieć, a ja nie zaprzeczyłam, bo była już 14.15.
Jeszcze raz pomalowałam się błyszczykiem, ponieważ tamten zdążył już się zmyć. Do torebki spakowałam potrzebne przedmioty. Już 35 minut później siedziałam przed lodziarnią "ICE vanilla" naprzeciwko parku.
Ściany budynku były różowe, na dachu widniał napis z nazwą firmy. Drzewa w parku stały nieruchomo, nie wiał wiatr. Słońce świeciło niemiłosiernie i zaczęłam żałować, że ubrałam legginsy, zamiast spodenek.
Dojrzałam Mitchel'a. Pomachałam do niego, jednak nie zauważył mnie. Uparcie wpatrywał się w komórkę. Dopiero kiedy doszedł do drzwi spojrzał na mnie i wyszczerzył zęby.
- Cześć. Długo już tu siedzisz? - zapytał.
- Nie. W sumie z 5 minut. - odparłam. - Chodź, zamówimy sobie lody. Te, co zawsze? - Podeszliśmy do automatu.
Siedziała przy nim jakaś nastolatka. Czarne włosy związała w warkocza, a powieki ponad swoimi brązowymi oczami pomalowała fioletowym cieniem. Miała na sobie turkusową koszulkę z napisem "Ja tu podaję. ; ) ICE vanilla" i czerwone rurki. Butów nie widziałam zza lady.
- 1 czekoladowy i 1 śmietankowy. - oznajmiłam dziewczynie. Pociągnęła jakąś wajchę i w 30 sekund oboje mieliśmy w rękach lody. Wyciągnęłam portfel, ale Mitchel złapał moją rękę i położył na blat pieniądze za nas obu. Wyszliśmy z lodziarni i wkroczyliśmy do parku.
- Słyszałaś, że Patrick i Jessica się pokłócili? Podobno to coś poważnego. Kumple gadają, że ma jakąś nową, ale nie powiedział o tym Jess, bo to nic pewnego. - Zastanowiłam się nad jego słowami. Ciekawe, która dziewczyna może być lepsza od tej plasticzki. - Tak się zająłem tą parą, że nie zauważyłem, że tak ślicznie wyglądasz. - Chyba zrobiłam się czerwona. Oj, niedobrze.
- Dziękuję bardzo. Ty też nieźle wyglądasz. - Przez resztę drogi szliśmy już cicho.

*Perspektywa Izabeli*
Usłyszałam słowa "muszę odpocząć". Przez moją głowę przeleciało tysiące myśli. Mam nadzieję, że nie były to słowa Dave'a. Wparowałam do pokoju. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w poliko.
David to 19-latek z nienagannym wyglądem. Brązowe włosy zawsze postawione na żel i tego samego koloru oczy powalają. Malinowe usta to jego największy atut. Niedawno przebił sobie ucho. W dziurce znajduje srebrny kolczyk, dzięki któremu nie wygląda na kochanego chłopczyka.
- No hej skarbie. - powiedziałam i usiadłam obok mojego chłopaka. - Kto musi odpocząć? - zapytałam i poprawiłam sobie grzywkę.
- Cześć, Izzy. - odpowiedział. Oparłam rękę na jego ramieniu. - Ja. - Zagotowało się we mnie. Gdyby nie było tam jego matki i tego całego Brudo, oj, piękna Izabela zrobiłaby dym swojemu "menadżerowi". - Słyszałaś? - zauważyłam, że Dave chowa coś za sobą.
- Raczej.

*Perspektywa David'a*
Izabela to 17-latka z długimi, czarnymi włosami. Pod warstwą makijażu ukrywa się miła dziewczyna, która boi się ujawnić. Czarne oczy i średnie usta wprawiają w zachwyt. Nosi najczęściej różowe ubrania.
- Przepraszam, Camila, Brudo możecie wyjść? Chciałabym zostać z Davem sam na sam. - Izzy bardziej rozkazała niż poprosiła. Zobaczyłem w jej oczach wściekłość. Mama i Bruno wyszli z pokoju. - Wyjeżdżasz?! - krzyknęła. - Zostawisz mnie?!
- Izabela, uspokój się, proszę. Przecież, możemy dzwonić do siebie. A to jest Bruno, a nie Brudo. - Myślami byłem w Londynie, widziałem przed oczami moich przyjaciół i Jenny. W międzyczasie kelner przyniósł posiłek, o który prosiłem. Gdy zegar wybił 21 pożegnałem się z moją dziewczyną, wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem do mojego łóżka. Nie wiem nawet kiedy zasnąłem....

*Perspektywa Camili*
W pokoju David'a nadal świeciło się światło, jednak ja nie słyszałam ani muzyki, ani jego gitary, ani żadnego innego dźwięku. Po cichu podeszłam do drzwi. Mój "mały" synek słodko sobie spał. Przykryłam go kołdrą, zgasiłam światło i sama położyłam się spać...

*Perspektywa Jennifer*
Kiedy doszliśmy do domu Mitchel grzecznie się pożegnał.
Weszłam do domu. Po kuchni krzątała się babcia Katherine. Podeszłam do niej, cmoknęłam w policzko. Zamieniłyśmy kilka zdań. Później usnęłam w moim łóżku.
Wasza Daria xx

środa, 25 lipca 2012

Prolog

*Jej perspektywa* 1 rok wcześniej
- Obiecuję - wyszeptałem i uśmiechnąłem się do niej. Jednak ona nie odpowiedziała mi tym samym.
Może jeszcze nie była gotowa, aby się odezwać? Może nie chciała? Nadal wpatrywała się w nasze wspólne zdjęcie wykonane niedawno przez jej brata. Jej twarz (na zdjęciu) została już lekko zamazana przez łzy, które dotychczas wyleciały z jej oczu.
- Spojrzysz na mnie? - zapytałem. Odwróciła twarz w moją stronę. - Odezwiesz się?
- I co mam powiedzieć? Że mnie to cieszy?! - krzyknęła, a w jej głosie można było wyczuć wyraźny smutek. Z oczu mojej ukochanej wylał się strumień. Przytuliłem ją, ale ona mnie zwyczajnie odepchnęła. - Przytul swój mikrofon! - Momentalnie wstała z kanapy, na której siedzieliśmy i przykucnęła przy ścianie. - Zostaw mnie! - Schowała głowę w kolana.
- Co się stało? - Do pokoju weszła jej matka. Jednak moje spojrzenie mówiące "Proszę, niech pani wyjdzie i zostawi nas samych" zmusiło ją do powrotu do kuchni. Wychodząc zamknęła drzwi. Podszedłem do niej, złapałem jej rękę, odwzajemniła uścisk.

* Jego perspektywa
Kiedy złapał mnie za rękę - wymiękłam. Dokładnie 10 minut później siedzieliśmy na kanapie wtuleni w siebie. Ja "robiłam zapasy" na kolejne miesiące, a on opowiadał plan jego menadżera, jak to podbije świat. Starałam się go słuchać, ale nie wychodziło. Musiałam się cały czas opanowywać, by nie krzyknąć. Spojrzałam na zegarek.
- Ojej! Już 17! - krzyknęłam.
Wyrwałam się z objęcia, podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej jakieś ubrania, czyli żółtą tunikę z napisem "Directioner", szare przetarte już rurki i żółte sandały na małych szpileczkach. Pobiegłam do łazienki przebrać się. Wróciłam do mojego pokoju. Rozmawiał przez telefon ze swoim tatą. Podbiegłam do toaletki, włączyłam lampkę i włożyłam kolczyki - koła, a na rękę czarną bransoletkę. Rozwinęłam zestaw z kosmetykami, pociągnęłam po oku czarną kredką, a powiekę pomalowałam szarym cieniem. Przejechałam czarnym tuszem po rzęsach, a błyszczykiem po ustach.
- Oj, kochanie, nierówno pomalowałaś usta. - Podszedł do mnie, objął w pasie i pocałował.
- Przestań, zostaw... - odparłam, ale po 5 sekundach odpuściłam.
- Jeszcze moment, jeszcze troszkę rozmazane. - zażartował.
Zjechaliśmy windą na sam dół (tzn. parter).
- Mamo, jedziemy na lotnisko. Jak dojedziemy to zadzwonię do kierowcy, żeby po mnie przyjechał. - Moja rodzicielka przytaknęła.
- Powodzenia. - Mrugnęła do niego.
Pod domem stała już zamówiona taksówka. Wsiedliśmy. Wytłumaczył mi, że jego rzeczy wzięła matka. Usiedliśmy w środku. Podał mi pepsi. Nie zdążyłam nawet się napić, bo już po chwili przykleił się do moich ust. Kiedy dojechaliśmy na lotnisko, zanim wsiadł do latającej machiny, przytulił mnie i szepnął: "Kocham Cię i obiecuję".

*Jego perspektywa*
Powoli traciłem ją z oczu...

*Jej perspektywa
Z każdą sekundą coraz bardziej chciało mi się płakać. Miałam wrażenie, że ktoś powoli wbija mi nóż w serce. To boli... Przecież wiem - on nie wróci. Zapomni o mnie. Oleje.
Zadzwoniłam do kierowcy, by przyjechał. Kiedy dojechałam do domu, położyłam się na łóżku, wyciągnęłam paczkę chusteczek i wreszcie uwolniłam wszystkie duszone w sobie emocje. Krzyczałam, przeklinałam. To był najgorszy dzień w moim życiu.
Po męczącej godzinie krzyków i pociągania nosem, oddałam się w "Objęcia Morfeusza"...

Wasza Daria xx

poniedziałek, 23 lipca 2012

Na początek

Cześć. ♥
Witam wszystkich na moim pierwszym blogu utworzonym w serwisie blogspot/blogger.
Mam na imię Daria.
O czym będzie to opowiadanie? Przede wszystkim o problemach teraźniejszej młodzieży. W wątek wplotę troszkę miłości, nienawiści i przyjaźni. Postaram się dołożyć wszelkich starań, by moja opowieść intrygowała czytelników.
Szkoła - mój priorytet. Nie obiecuję, iż nowe rozdział będą pojawiać się codziennie. Mam nadzieję, że uda mi się opublikować jeden na tydzień.
Na koniec dodam, iż proszę o jak najwięcej komentarzy. Jak zapewne wiedzą inni blogerzy, to one zachęcają do dalszego pisania.

Wasza Daria xx